Warto czekać
Posted on 1 czerwca 2009
Patrícius Tokaji Furmint 2006
Po tokajskiej degustacji (o której tu) będę jeszcze przez jakiś czas odnawiał te wrażenia, spijając rozmaite wytrawne i słodkie tokaje z piwnicy. Zbyszek Kmieć – chyba największy wielbiciel Furminta Patrícius w IV RP – tak mocno wychwalał rocznik 2006, że sięgnąłem po przedostatnią flaszkę z rezerwy. Zapomniałem trochę o nim, bo za młodu był zielony i kwaśny i ogólnie rzecz ujmując nie zalecał się do pijącego.
Czas czyni cuda. Otwarta dziś w skromnych ogrodowych warunkach butelka była fantastyczna. Zwłaszcza pierwszy kieliszek, gdy mineralno-brzoskwiniowy bukiet zdumiewał, a dobrze ochłodzone wino jeszcze ukrywało swój alkohol (jedyny tu problem, choć na etykiecie tylko 13%). Po zielonej kwasowości nie ma śladu, wino ładnie przytyło. Mnóstwo szczodrego owocu (przypominającego wręcz Viognier, co w ciepłym roczniku 2006 zdarzało się w Tokaju często), ale podbitego naprawdę wyrazistą, czarnolicą, wulkaniczną mineralnością. Czyli to, do czego Furmint jest zdolny, ale nie zawsze mu wychodzi. W dodatku jest to wino rozkosznie niedrogie – krośnieński Portius sprzedaje je za ok. 50 zł.