Meandry urzędniczej jaźni
Posted on 13 czerwca 2009
Sensacją tygodnia jest oficjalny debiut win z Winnic Jaworek. Po raz pierwszy polskie wino gronowe można kupić legalnie w sklepie (na przykład tu i tu, a w Warszawie win tych będzie można 17 czerwca spróbować w Vinariusie). Euforię tego wydarzenia zakłóca zarówno gorycz, że musieliśmy na nie czekać tyle lat (pierwsze wino w Winnicach Jaworek powstało w 2003 r.), jak i gniew, że polska kasta urzędnicza robiła i nadal robi wszystko, by polskie wino nie trafiło do sprzedaży. Po przełomie, jakim wydawała się być nowela ustawy winiarskiej z lata 2008 r. rok bieżący obfitował w niemiłe „niespodzianki” – nowe wymogi administracyjne i interpretacje przepisów. Wśród pereł urzędniczej niekompetencji wymienić można wymóg urządzenia „magazynu wyrobów gotowych” (pomieszczenie plombowane z kasą pancerną – jak wiadomo widok powszechny we wszystkich winiarniach na świecie) oraz mycia owoców przed tłoczeniem (…bez komentarza).
Nikt nie kwestionuje, że polscy winiarze pragnący wprowadzić swoje wina do tzw. obrotu powinni spełniać różne wymogi sanitarne, jakościowe i administracyjne. Nie chodzi o to, by winiarzom przyznawać jakieś szczególne przywileje (a właściwie czemu nie?) z uwagi na ich heroiczne zmagania z polskim klimatem czy też na udowodniony naukowo pozytywny wpływ wina na zdrowie fizyczne i psychiczne człowieka. Chodzi o to, by te wymogi mieściły się w granicach rozsądku, a nie – jak obecnie – żyły własnym życiem i tworzyły jakąś alternatywną rzeczywistość. To nienormalne, że niemal nikt z licznej grupy polskich winiarzy (mamy już wszak 500 ha winnic) nie jest w stanie spełnić wszystkich formalnych wymogów i na zmaganiach z tuzinem różnych urzędów kontrolnych spędza więcej czasu, niż na uprawie winorośli i produkcji wina.
Dyskusja na ten temat (niestety merytoryczna tylko w połowie) odbyła się na forum Gazeta.pl; poczytać można też na Sstarwines. Dla głębszego zapoznania się z tematem polecam też przejrzenie linków na stronie Polskiego Instytut Winorośli i Wina. Ja sam win Jaworka mam nadzieję spróbować na IV Konwencie Polskich Winiarzy. To już za tydzień w Niepołomicach!
Pocieszyć się możemy jedynie tym, że w urzędniczym absurdzie nie jesteśmy odosobnieni. Jakiś czas temu Komisja Europejska planowała dopuścić w UE produkcję wina różowego poprzez mieszanie białego z czerwonym (obecnie jest to zakazane wszędzie w Europie poza Szampanią; tradycyjnie wino różowe robi się z czerwonych winogron poddanych tylko krótkiej maceracji). Argumentem za tą zmianą były jakieś nie do końca sprecyzowane względy handlowe. Podniosło się ogromne larum, protestowały bodaj wszystkie europejskie ciała winiarskie. W mniejszości byli liberałowie (raczej niezwiązani z winem) postulujący, żeby znieść wszystkie niezdrowe zakazy i dopuścić produkcję rosé jak komu się żywnie podoba. Dziwne, że nikt nie zapytał – po co? Obecne przepisy działają dobrze i zapewniły w ostatnich latach europejskim winom różowym okres niespotykanej prosperity (szacowany wzrost sprzedaży o 50% w ostatnich 4 latach). Na szczęście – i tym urzędnicy UE różnią się od polskich – głos ludu został wysłuchany i kontrowersyjne plany zarzucono.
Skoro jest co oblewać, otworzyłem dziś stare dobre europejskie rosé produkowane tradycyjnymi metodami (tyle że bez kasy pancernej):
Laus Somontano Flor de Merlot 2008
Ta młoda winiarnia szuka w Polsce importera i mam nadzieję, że go znajdzie. Bardzo solidne, świetnie zwinifikowane wino. Powinno dostać złoty medal na maturalnym konkursie produkcji win różowych. Styl wysoce komercyjny, w warunkach wolnej konkurencji wino z łatwością poradzi sobie z australijskimi rosés mieszanymi z Shiraz i białego Albariño. Proporcje kwasowości, cukru resztkowego, polifenoli odmierzono tu chyba do drugiego miejsca po przecinku. Tylko owocu jest więcej niż można by sobie wymarzyć. Pijąc trzeci kieliszek długo się zastanawiałem, czy tęsknię za bardziej wyrafinowanym stylem różowego z przekory, czy z przekonania. Chyba jednak z przekory. Świetne wino, a po czwartym kieliszku można machnąć ręką na dyktaturę urzędników i cieszyć się z tego skrawka wolności, jaki nam pozostał.