Polskie swary
Posted on 28 czerwca 2009
Konwent Polskich Winiarzy to największa impreza rodzimego winiarstwa. Co roku bierze w nim udział ok. 25% polskich producentów wina gronowego. Jednak tegoroczny, IV Konwent (tu moje sprawozdanie) po raz pierwszy miał frekwencję słabszą niż rok wcześniej (70 „uczestniczących” winnic wobec 78 na III Konwencie w Jaśle w 2008 r., przy czym za uczestnictwo uważa się również bierne przysłuchiwanie się, pod warunkiem akredytacji). Pod względem ilości degustowanych win również stagnacja: w 2008 r. 75 win, w 2009 r. – 72 wina.
Skąd takie liczby? Nie dlatego, że powierzchnia winnic i liczba winiarni w Polsce ustabilizowała się (według danych Polskiego Instytutu Winorośli i Wina od zeszłego roku przybyło w Polsce ok. 80–100 ha). Usprawiedliwieniem nie może też być słaby rocznik 2008, który mógł zniechęcić winiarzy do prezentowania swych win.
Jeśli bowiem przyjrzeć się liście uczestników, okazuje się, że niska frekwencja nie była tylko wynikiem absencji tej lub innej konkretnej posiadłości. Owszem, żałowałem, że nie pojawiła się Winnica Anna de Croy spod Słupska, która w zeszłym roku zaskoczyła świetnym Rondem 2007 (być może z powodu wycofania się ze sprzedaży wina). Żałowałem, że nie możemy spróbować kolejnego rocznika solidnego Ronda z Winnicy Zielonej. Szkoda, że na udział w Konwencie nie zdecydował się Jerzy Siemaszko z suwalskiej Winnicy Villa Nova, również jeden z czempionów polskiego Ronda. I zupełnie nie pojmuję, czemu zabrakło win jednego z ambitniejszych polskich projektów – Pałacu Mierzęcin.
Trudno nie zauważyć, że uczestnictwo w Konwencie stało się elementem towarzysko-politycznych gier i gierek. Wielkim nieobecnym niepołomickiej degustacji okazali się winiarze zielonogórscy. Zajmujący ok. 25% winnic krajowych region lubuski, który może pochwalić się najlepszą w Polsce tradycją wyrobu jakościowych win gronowych i prężnym Stowarzyszeniem Winiarzy, był obecny w liczbie zaledwie 6 winiarni. Zabrakło wiodących w krajowym kontekście winnic, jak Julia, Kinga (żałuję tym bardziej, że wyróżniała się na wszystkich poprzednich Konwentach) i wspomniany Pałac Mierzęcin. Kulisy tej nieobecności odsłania sekretarz Stowarzyszenia Winiarzy Przemysław Karwowski w wywiadzie dla „Gazety Lubuskiej”. Winiarze zielonogórscy nie otrzymali dofinansowania udziału w odbywającym się w dalekiej Małopolsce Konwencie, a poza tym komisja degustacyjna jest „tendencyjna”, a Konwent „spycha zielonogórskie tradycje na margines”. Zamiast zielonogórskiego szlaku winiarskiego „na siłę promuje się” winnice z południa Polski. Słowa kuriozalne – winiarstwo lubuskie nie było nigdy przez organizatorów Konwentu marginalizowane (w istocie pierwszy poza Warszawą Konwent odbył się w Zielonej Górze właśnie, a tamtejsi winiarze zawsze są zapraszani do udziału we wszelakich imprezach). Trudno jednak się dziwić. Zielona Góra ma swoją imprezę winiarską – Święto Młodego Wina – i wierną publiczność, po co więc ma dzielić estradę z Podkarpaciem i Małopolską.
Co do tej ostatniej – nie wiem, czy problemom technicznym (ale jakim?), czy prywatnym animozjom należy przypisać absencję Winnic Małopolskich Roberta Nowaka i Winnicy Comte Macieja Kaplity (wyróżniających się na poprzednich Konwentach), a także wielu innych. W tym regionie działa szlak winny obejmując 21 winnic, a w Niepołomicach swe wina zaprezentowały tylko 4. A to przecież Małopolska była gospodarzem tegorocznego Konwentu… Kompromitacja.
Nie inaczej jak skandalem należy wreszcie określić fakt, że swych win do degustacji nie zaprezentowały Winnice Jaworek, największy polski producent wina, który jako pierwszy wprowadził swe wyroby do legalnej sprzedaży (pisałem o tym tu). Phoeniksa i Pinot Noir Rosé 2008 zabrakło na IV Konwencie nawet mimo tego, że obecny był enolog winiarni Piotr Stopczyński, który wręcz (za co w imieniu organizatorów jeszcze raz wyrażam mu dank) usiadł przy stole prezydialnym i komentował wina innych winiarzy. Wypowiedź Grzegorza Nowakowskiego z Winnic Jaworek znów nie pozostawia złudzeń: wysłanie win na Konwent to „kłopot”, a „kryteria oceny” przez komisję firmie „nie odpowiadają” – „nie będziemy dla nikogo chłopcami do bicia”. Ponieważ nikt nie chciał bić, a raczej sądzić można, że biały i różowy Jaworek byłyby przez zebranych oklaskiwane za jakość i zasługi w boju, słowa te odczytuję jako polityczne: Winnice Jaworek nie mają chęci prezentować się w towarzystwie innych polskich producentów, zwłaszcza z innych regionów.
Proszę mnie źle nie zrozumieć. Żyjemy w wolnym kraju, w którym nie ma obowiązku uczestnictwa w takich pozarządowych inicjatywach, jak Konwent Polskich Winiarzy. Nie wątpię też, że wielu wymienionym tu winnicom na przeszkodzie stanęły obiektywne trudności, jak niska jakość rocznika 2008, brak wina do zaprezentowania, a może i wysokie koszty paliwa, pierwsza komunia córki czy przypadający akurat w ten weekend wymarzony urlop na Malediwach. Czuję po prostu żal. Gdy w 2006 r. w salach Krajowej Izby Gospodarczej w Warszawie zbieraliśmy się na pierwszym Konwencie Polskich Winiarzy, miałem poczucie autentycznej wspólnoty i solidarności naszego środowiska, bezinteresownej wymiany doświadczeń i działań we wspólnym interesie. Trzy lata później mamy obrażanie się, zakulisowe gierki, oskarżenia o malwersacje, secesje i królestwo prywaty. Ale przecież jesteśmy w Polsce.