Zieleńmy się!
Posted on 9 lipca 2009
Zabrzmi to jak zbędny banał, bo jesteśmy przecież w środku sezonu i każdy ma wokół siebie świeże warzywa. Po co więc zapisywać się na listę oczekujących na cukinię?
Po to, że nie każdy ma pod nosem prawdziwy targ, gdzie nabyć można świeże płody rolne. A nawet jeśli ma, na targu czasem trudno kupić coś dobrego. To ponura prawda, że na naszych marchés coraz rzadziej pojawiają się chłopi sprzedający wyhodowaną przez siebie sałatę i własnoręcznie zebrane kalafiory. Często te kalafiory kupują wczesnym ranem na giełdzie lub w hurtowni. Kalafior z giełdy często jest całkiem dobrym kalafiorem, ale nie o to przecież chodzi. Chodzi o to, by kupować kalafiora w dniu jego ścięcia bezpośrednio od producenta.
Teraz jest to możliwe nawet w dużych miastach. Wokół postępowych gospodarstw (ekologicznych lub prowadzących tzw. uprawę zintegrowaną) zaczynają skupiać się fankluby. Takie grupy spontanicznie zawiązały się już we Wrocławiu i w Krakowie. W Warszawie patronuje jej miejscowy Slowfood. Na świeżutkie warzywa z podwarszawskiego gospodarstwa Ludwika Majlerta ogłoszono subskrypcję. Uczestnicy płacą za miesiąc zieleniny z góry, a w każdy czwartek otrzymują skrzynkę wypełnioną sezonowymi warzywami.
Sałata rzymska, rukola, endywia, cukinie, pory, bób, kukurydza, groszek wygladają właściwie jak każde inne, ale ich smak jest niezrównany. Warzywa jedzone kilka godzin po zebraniu to naprawdę zupełnie inna jakość.
Dla mnie ta inicjatywa warszawskiego Slowfoodu ma jeszcze jeden ważny aspekt – cenę. Nie dlatego, że kupowane w ten sposób warzywa są tańsze – bo właśnie są droższe. Odczuwam głęboką satysfakcję, że za znakomitą jakość i wartościową inicjatywę mogę zapłacić więcej. Bowiem aktualne ceny „rynkowe” za produkty rolne – w mojej podwarszawskiej miejscowości np. 40 gr za kilogram marchewki i 1 zł za pęczek rzodkiewki – są naszym wspólnym wstydem. Zamiast likwidować KRUS warto zastanowić się, jaką część naszego dochodu przeznaczmy dla tych, którzy codziennie pracują w polu na nasze obiady.
Widoczna na zdjęciach skrzynka od Majlerta kosztuje 60 zł. Dla dwuosobowej rodziny jedzącej owoce i warzywa pięć razy dziennie wystarczy ona na trzy dni pysznych, wysokowartościowych posiłków. To drogo?
Kolejna „akcja skrzynkowa” w Warszawie rozpocznie się od września. Więcej informacji udziela Małgorzata Minta.