Daleko od plaży
Posted on 25 lipca 2009
Wakacji nie spędzam nigdy na plaży. W tym roku nie spędzę ich też nad morzem. Wynagradzam to sobie eksplorując prywatnie wina z nadmorskiej części Toskanii, zwanej zbiorczo Maremmą, jako postscriptum odbytej tam wycieczki zeszłej jesieni (zob. sprawozdanie w Magazynie WINO). O Maremmie myśli się „nadmorska”, choć pomimo bliskości morza powstające tu wina nie są wcale morskie w stylu. Właściwie przeciwnie – są winami wzgórz, smakującymi krwią i żelazem (sporo go w tutejszych glinach i marglach). Są to prastare ziemie Etrusków i dlatego ten krwisto-taniczny smak już zawsze będzie mi się kojarzył z tą wspaniałą, zagadkową cywilizacją.
Moris Farms Avvoltore 2006
Picie tego wina (za butelkę dziękuję polskiemu importerowi – warszawskiej restauracji Rubikon) miało dla mnie walor sentymentalny. Gdy po raz pierwszy przyjechałem do Toskanii na wino, Moris to było głośne nazwisko. Proste Morellino otwierałem w wynajętym sieneńskim mieszkaniu do domowego ragú, a supertoskan Avvoltore (wówczas roczniki 1995 i 1993) zbierał laury we wszystkich przewodnikach. Moris to typowa posiadłość toskańskiego boomu lat 1990., która wzleciała w przestworza na fali ogólnego entuzjazmu dla całego regionu, a szczególnie jego Dzikiego Zachodu, czyli Maremmy, której wina miały rozłożyć na łopatki cały Nowy Świat. Picie tego wina po dziesięciu latach miało więc podobny potencjał rozrywkowy, co oglądanie dzisiejszych polityków na starych filmach z 1989, w kraciastych marynarkach i bujnych czuprynach. Niby tak niedawno, a wszystko się zmieniło.
To wino złożone z Sangiovese z domieszką Caberneta i Syrah starzone jest w 100% nowej beczki (czego już nikt o zdrowych zmysłach nie stosuje). Trzeba przyznać, że jak na takie nuworyszowskie dojrzewanie i do tego ciepły, szczodry rocznik, rzecz jest całkiem wyważona i po otwarciu atakuje przede wszystkim soczystymi nutami wiśniowymi i gorzkawą, aptekarską, „etruską” mineralnością. Bardzo wytrawne, o średnim ciele, ale zachęcająco świeże i w ogóle dobrze wyważone. Ewolucja w kieliszku jest jednak rozczarowująca. Wino dość szybko się utlenia, traci świeżość, wychodzą nuty migdałowe, alkoholowe, a garbniki wydają się ciut ekstraktywne. Na drugi dzień jest już w ogóle kiepsko. „Sęp” (tak można tłumaczyć nazwę, także etruskiego pochodzenia) wypadł zatem na wpół nieźle, na wpół smętnie. Pokazał, że ów styl z lat 1990. doszedł do ściany, a nie mogąc jej przeskoczyć, usiadł i zapłakał. No i cena – w Rubikonie butelka kosztuje aż 270 zł, na wynos ok. 200 zł, a to dwa razy za dużo.
Ampeleia 2005
Dwa razy mniej to tyle, ile trzeba zapłacić za Ampeleię (107 zł w Salute). To niezwykle ciekawy projekt, położony na etruskim pustkowiu na apelacyjnej ziemi niczyjej (poza DOC Morellino di Scansano). Nowych możliwości szuka tu słynna winiarka z północy Włoch Elisabetta Foradori (Człowiek Roku Magazynu WINO za 2007). Posiadłość zaprojektowano zgodnie z najnowszą winiarską obsesją – uprawą winorośli na różnych wysokościach nad poziomem morza. Nasadzenia w Ampelei sięgają do 150 aż do 600 m n.p.m., a uprawiana jest autorska mieszanka szczepów – od miejscowego Sangiovese poprzez wypróbowany już w Toskanii (choć nie w tej okolicy) Cabernet Franc, a kończąc na miksie odmian „śródziemnomorskich”, jak się je tu określa: Grenache, Carignan, Mourvèdre, ciemnokrwista krzyżówka Marselan oraz lokalny Alicante (uważany za potomka starych klonów Garnachy przywiezionych w Średniowieczu przez rządzących tu Aragończyków).
Powstaje z tego wino bardzo indywidualne, odróżniające się od sąsiadów mocniejszą podporą garbnikową i większą głębią, niezakłamujące przy tym swych śródziemnomorskich korzeni. Bogate, skoncentrowane, w tej chwili jeszcze wyraźnie beczkowe (rocznik 2004 już zaczyna ten stygmat zrzucać), niewątpliwie mineralne, z ładnie indywidualnym bukietem (kwiaty i owoc granatu). Bardzo przekonujące wino nowoczesne, zjednujące przede wszystkim pełnią i nienaganą jakością owocu; dziś jeszcze mało ekspresywne, będzie lepsze za rok.
Ampeleia powstaje od 2002. Od 2006 roku produkowana jest też druga etykieta – Kepos (tylko odmiany śródziemnomorskie, bez Sangiovese i Caberneta). Porównałem ze sobą dwa roczniki. 2006 jest o wiele lepszy niż rok temu, soczysty, charakterny, o jakości owocu podobnie wysokiej co tutejsze grand vin. Lecz jeszcze lepszy jest 2007, utrzymany w lżejszym, bardziej kwiatowym, mniej mięsistym stylu. Dobra kwasowość (rzecz wcale nieoczywista w tych stronach). To wino jest zarazem lekkie i poważne. Warto je ochłodzić i pić bez zbędnych ceregieli w rodzaju karafek itp.