65 lat minęło
Posted on 1 sierpnia 2009
To niezamierzone, ale pewnie nieprzypadkowe, że moje dzisiejsze wino smakuje krwią i pyłem. A także odległym sierpniem – tyle że sycylijskim – z jego zapachami czereśni, brzoskwiń, kwiatów i nadziei. Frappato 2007 wyzwala doprawdy niebywały bukiet i aż żal, że nie opracowano jeszcze podłączanego przez USB rozpylacza zapachów, żebym mógł podzielić się tym dziwem z Czytelnikami.
Ta biodynamiczna butelka z południowo-wschodniego krańca Sycylii – winnice sadzili tam już Fenicjanie i Dorowie, którzy gustowali w rodzaju wina, zwanym przez tych ostatnich „rudym” – ma starszego brata zwanego Pithos, który trafia do glinianych amfor zakopanych w ziemi. To niezamierzone, ale ów do żadnego „normalnego” wina niepodobny zapach ziemi, gliny, cegły, ceglanego pyłu odnajduję w każdej otwieranej butelce COS. Nie potrafię odgadnąć, skąd w winach tej zasłużonej posiadłości biorą się tak niezwykłe bukiety. Czy to rdzenne drożdże, duch gruzińskiej amfory, genius loci zwany w naszym światku terroir… Dość, że zapach ten jest nie do pomylenia z niczym i przy każdej otwieranej butelce mam poczucie powrotu do czegoś dobrze znanego, niemożliwego do wymazania z pamięci, jak wydarzenie sprzed lat, które nas na zawsze naznaczyło.
Mam słabość do tych dziwnych win „rudych”. W Italii zwą się cerasuolo lub ceraso; pozornie to coś pomiędzy winem różowym i czerwonym, a w istocie lekkie, przejrzyste, kwiatowe, niskogarbnikowe czerwone – takie, jakie dominowało nad Morzem Śródziemnym przez wiele setek lat. Mnóstwo tego typu win jest w Grecji (na czele z kreteńskim Liátiko, dziedzicem wielkiej cywilizacji minojskiej), a we Włoszech wprost niezliczone – Grignolino, Pelaverga, Brachetto, Ormeasco, Canaiolo, Lacrima, Nerello, Gaglioppo, Muristellu i wiele innych. Powstają z na wpół zapomnianych rdzennych odmian, pamiętających czasy sprzed inwazji caberneta i dębowej baryłki. Mają mało alkoholu, szczyptę garbników, mimo pozornej lekkości mogą długo się starzeć, ale pięknie smakują w młodości, ochłodzone zapadającym wieczorem, do zimnego jedzenia.
Raguzański Frappato jest być może najdoskonalszym wcieleniem tego pomysłu na wino i życie. Poza nieopisywalnym bukietem osiąga szczyt w jeszcze jednej dziedzinie – finezji. Nie mogę sobie wyobrazić wina bardziej niewymuszonego, naturalnego, soczystego, czystego. Przynosi słodko-gorzki smak przeszłości, która bezpowrotnie minęła, smak pogodzenia i prawdy. Aż głupio to pisać, ale butelkę można kupić w Salute.pl za 64 zł.