Apulia felix (3)
Posted on 2 grudnia 2009
Całą środę spędziłem w Mandurii, w ojczyźnie szczepu Primitivo, który ze starych, wolno rosnących krzewów, na kamienistych glebach na poziomie morza daje z siebie wszystko (zwłaszcza alkohol). Całą środę spędziłem pijąc Primitivo od wszystkich czołowych producentów, jedne lepsze, drugie gorsze; jedne jadące tylko na ekstrakcie i wódczanej mocy, konfiturze i czekoladzie, inne usiłujące do potęgi Primitivo dodać nieco głębi, zachować świeżość, naturalność.
Lecz największym szokiem tej środy stała się wizyta u weterana Primitivo, firmy Pichierri butelkującej wina od lat 1970. Stare betonowe kadzie, kantorek-kanciapa ze sprzedażą win („Kredytu nie udzielamy”), beznadziejne etykiety retro, 50% wina sprzedawane luzem i 60% gron skupowanych od hodowców – to wszystko tchnie cokolwiek nieświeżym wspomnieniem, Craxiego, Al Bano i Rominy Power, piłkarzy w długich trykotach i wczesnego italo disco.
Kiedy się patrzy na tutejsze wina, człowieka XXI-wiecznego przeszywa dreszcz. Tradizione del Nonno ma 16%, Il Sava – 16% + 3% non svolto (we Włoszech tak się oznaczało kiedyś cukier resztkowy), a kolejne szczeble „win słodkich naturalnych” to już 19,5, 20, a w najlepszych rocznikach nawet 20,5% potencjalnego alkoholu! Bohaterskie drożdże rdzenne dojeżdżają z fermentacją do 17–17,5% alk., a potem się poddają. Ale wszak i owe dolci naturali, i tutejsze wina wytrawne nie mają w sobie nic z komercyjnej konfiturowej słodyczy, nic z lenistwa późnego zbioru, konformistycznej beczkowej szminki wielu nowoczesnych interpretacji Primitivo.
Są ogromnie skoncentrowane, ale czyste, integralne, naturalne, mięsiste, ziemiste. Rozegrane w jednej mocnej durowej tonacji, namalowane jedną mocną czarną kreską, ale bez żadnej teatralizacji, ukrytych kompleksów, prowincjonalnego parweniuszostwa. Są sobą, po prostu. A właściciel i kierownik produkcji Vittorio Pichierri streszcza to jednym zdaniem: siamo contadini artigiani, jesteśmy chłopami-rzemieślnikami. Choć powstaje tu 600 tys. litrów wina, nie ma tu przemysłowej logiki; Pichierri kontroluje wszystko sam, nie ma mowy, by do kadzi powędrowało choć jedno nadpsute grono, kluczem do jakości jest bezustanna selekcja, ćwierć produkcji odprzedaje się jako odpad.
Tutejszy podstawowy Primitivo lany luzem z kranu za 1,10€ za litr był w czołówce tego wyjazdu, a potem otworzyliśmy Primitivo z 1975 roku (18+3%!), jedno z wielkich win mojego życia, o nieprawdopodobnym likierowym nosie i takiej młodości w ustach, jakiej życzę wszystkim porto nie z 1975, a z 1995. Królewska potęga tej butelki okazała się zazdrośnie strzeżoną tajemnicą Apulii, kraju sprzeczności, udręki i ekstazy, rozpaczy i uśmiechu.