Apulia felix (5)
Posted on 6 grudnia 2009
Trzecią, obok opisywanych już przeze mnie Nero di Troia i Primitivo, odmianą Apulii jest Negroamaro. To na nią najbardziej ostrzyłem sobie przed tym wyjazdem zęby – bowiem jestem wielkim miłośnikiem opartych na Negroamaro win, szczególnie z flagowej apulijskiej apelacji, Salice Salentino. Jedyna znana z całego regionu w tzw. dawnych czasach, rodziła pięknie balsamiczne, eleganckie wina do długiego starzenia. Nie zapomnę kupowania nie tak znowu dawno w weneckich sklepach „spożywczo-monopolowych” Salice Salentino 1991 i 1993 od Taurino – to wino swą wiśniowo-balsamiczną finezją czyniło z Apulii jakieś konkretne miejsce na winiarskiej mapie.
To rozczarowujące, ale Taurino nadal pozostaje niedościgłym mistrzem Negroamaro. Nie pojawili się godni go konkurenci, a moderna swoimi winami z Negroamaro wystawiła się właściwie na pośmiewisko. Fali szkaradnych potworków, na jaką zostałem wystawiony przez ostatnie dwa dni mojego tu pobytu, nie da się inaczej podsumować. Okazało się, że Negroamaro, ten wrażliwy szczep o naturalnej skłonności do finezji, jest przez nowoczesny styl winifikacji deformowany o wiele bardziej niż choćby Primitivo. Negroamaro ma grubą skórę, późno dojrzewa (ma zwykle 13,5% alk., aż o 1% mniej niż Primitivo), daje najczęściej wina mocno garbnikowe, wręcz gryzące, często nieco zielone, no i (co w klimacie Apulii jest na wagę złota) mocno kwasowe.
Te ostre końcówki zmiękczano dawniej na dwa sposoby: sadząc wraz z Negroamaro miękką, szczodrą i bogatą odmianę Malvasia Nera oraz starząc wina długo w beczkach, co zmiękczało im garbniki i wtapiało kwasowość w balsamiczne powidło. Moderna sięgnęła po inne narzędzia – oczywiście późny zbiór, nową beczkę, dodatek raczej Merlota niż Malvasii – lecz charakter wina na tym dramatycznie ucierpiał. Twarogowo-waniliowe interpretacje Negroamaro są winami śmiechu wartymi, a na fali modernistycznego entuzjazmu wylane zostało z kąpielą dziecko, czyli stary, tradycyjne styl Salice Salentino, Copertino i innych apelacji z Negroamaro w godle. Dziś uprawia go już tylko garstka producentów, a coraz liczniejsi zaprzedają duszę diabłu – klasyczna firma Leone De Castris zatrudniła niedawno jako konsultanta Riccardo Cotarellę. Na efekty nie trzeba było długo czekać: tutejsze Salice (absolutnie skandaliczne) oraz tanie Negroamaro Eloveni już smakują jak argentyńskie malbeki.
Na co stać Negroamaro, pokazały butelki od Cosimo Taurino (Salice Salentino Riserva 2006 oraz flagowe Patriglione 2003 z późno zbieranych gron, nadal najlepsze wino całej Apulii; od 2003 zmienił się tu enolog, ale styl raczej pozostanie ten sam, najwyżej z drobną owocową „korektą”), Vallone (Gratticciaia 2004 – apulijskie „amarone” też pod wodzą nowej enolożki Graziany Grassini, na razie z małym znakiem zapytania – 2000 oraz wspaniały 1998), Candido (ta wielka firma swoim winem Duca d’Aragona, z domieszką Montepulciano, wskakuje na podium Apulii; piłem cudnie finezyjny 1997, pełen wigoru, ale i brettu 1998, zamknięty 2000 oraz beczkowy, ekstraktywny i obiecujący 2003; świetne też Salice Riserva i Cappello di Prete), Michele Calò (pyszne Mjère 2007, z uwagi na południowe położenie winnic bardziej owocowe i taniczne od innych), Duca Carlo Guarini (Negroamaro Píutri 2006, a także świetne Primitivo). To są nazwiska funkcjonujące od dwóch dekad, co pokazuje mizerne postępy na polu Negroamaro. Ale póki trwają te znakomite wzorce, jest nadzieja, że ktoś do nich twórczo i z szacunkiem, wbrew modernistycznej deformacji nawiąże.