Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Srebro nie rdzewieje

Posted on 13 grudnia 2009

Ogłosiliśmy tegoroczne nagrody Grand Prix Magazynu WINO dla najlepszych win roku. Temat wyników głosowania i finałowej degustacji z punktu widzenia jej niegłosującego sekretarza podejmę na blogu wkrótce. Na razie, jak co roku w okresie okołomedalowym, wracam do przeszłości. Otwieram wina nagrodzone przez nas w poprzednich latach i sprawdzam, czy medale wciąż noszą na dumnie wypiętych piersiach.

Kaštieľ Belá Rizling 2004

owszem nosi, ale młodzieńczą dwa lata temu (gdy w 2007 r. zdobywał srebro) pierś odział gronostajem królewskiej dojrzałości. Bukiet tego Rieslinga jest dziś wielkopański, niemal brutalny, bardzo kwasowy, zarazem słodki, przede wszystkim jednak już zaawansowany w latach, miodowy, woskowy, cytrusowy, piwniczny jak potrafią być stare Rieslingi (w Niemczech ta nieopisywalna nuta zapachowa zwie się Firne i jeśli umie się ją uchwycić, starczy za cały opis).

Tego starego klasyka znają chyba już wszyscy. Tworzy go z niczego – tylko tak winiarsko można nazwać słowacko-węgierskie pogranicze koło Štúrova, na przeciwległym brzegu Dunaju od królewskiej katedry w Ostrzygomiu – słynny niemiecki winiarz Egon Müller (pisałem o nim już tu). Jego Riesling od 2001 roku wyrasta ponad pozostałą słowacką produkcję jak majestatyczny wulkan nad zaplutą favelą. Ciekawa okazała się ewolucja tego wina, od słodkiego Auslese w 2001 aż po zupełnie niemal wytrawne, bardzo mineralne wersje z 2005 i 2007.

Podobnie jak ciekawe jest życie tego 2004. Żywot zaczynał jako wino zdecydowanie słodkie, pełne złocistego, jesiennego, niemal tokajskiego w swoim rejestrze owocu, zrównoważonego jednak ostrą jak brzytwa, cokolwiek zieloną kwasowością; była to dziwaczna równowaga, której nie spotkałem w żadnym znanym mi Rieslingu. Po paru latach okazało się, że wino starzeje się pod dyktando tej kwasowości właśnie. Zjadło już niemal cały swój cukier, stąd ta niemal brutalna kwasowo-mineralna ekspresja (podbita wysokim alkoholem). I bukiet, i to lekkie przekrzywienie w lewą stronę przypominają mi dziś ultraterroirystyczne wina alzackie, nie ma tu natomiast nic niemieckiego – a wszak z mozelskim czy reńskim winem Riesling Müllera najczęściej się kojarzy. I choć techniczna równowaga jest tu z pewnością daleka od ideału, wina ma tyle osobowości, że zapomina się o równowadze. To był zasłużony medal.