Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Mieszczańsko i wygodnie

Posted on 16 lutego 2010

Po recenzowanym niedawno Conterno sięgnąłem po kolejną flaszkę z tych „wielkich”. Czołowy wytrawny Riesling czołowego alzackiego domu Weinbach to jedna z moich najcenniejszych białych butelek. Oczekiwałem doprawdy wiele. Lecz jak już pisałem ongiś tu, Alzacja to kraina winiarskich sprzeczności i spotkanie z jej winami często przebiega niezgodnie ze scenariuszem.

Alsace Grand Cru Schlossberg
Riesling Cuvée Sainte-Catherine 2002

Wino zaskakuje od początku – dość wysokim jak na konserwatywne gusta pań Weinbach alkoholem (13,5%), sporą już jak na siedmioletniego Rieslinga ewolucją – mamy to sporo pszczelego wosku, miodu, przypalonego masła; lecz największym zaskoczeniem jest spory cukier resztkowy. Zaskoczeniem, bo Colette, Laurence i Catherine Faller są zdecydowanymi przeciwniczkami cukru w winach alzackich i poza szczególnymi wyjątkami (jak słynne Riesling L’Inédit, w którym regularnie fermentacja się zatrzymuje) stoją  niezłomnie na straży wytrawności. W Schlossbergu 2002 tego cukru jest co najmniej (zgaduję) 10 g. Czy to źle? Ideowo – nie, technicznie – nie: cukier równoważy tu bardzo dobrą mineralność spod znaku białego pieprzu, a wino jest wyprostowane, czyste, dobrze reprezentuje przejrzysty styl Weinbach.

A jednak nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ten cukier skradł Rieslingowi sporo złożoności i głębi – bo jak na siedmioletnie grand cru z bardzo dobrego rocznika nie było ich tak znowu wiele; nie mogłem oprzeć się podejrzeniu, że wbrew stereotypowi cukier popchnął Rieslinga ku szybszej ewolucji – bo jak na siedem lat wino jest nieco zbyt miodowe i tostowe. I nie mogłem nie poczuć lekkiej nostalgii za arcywytrawnym, bezkompromisowym stylem niektórych win Weinbachów, bardziej stymulującym i elektryzującym niż wygodna, syta, mieszczańska maślaność tego 2002.