Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Chianti parzyste i nieparzyste

Posted on 18 lutego 2010

Stałą datą w kalendarzu degustatora są toskańskie Anteprimy, czyli prezentacje nowego rocznika przez triumwirat apelacji Chianti, Vino Nobile di Montepulciano i Brunello di Montalcino. Coś, co brzmi jak niezłe wakacje, jest w istocie wymagającym solidnego treningu biegiem przez kwasowo-garbnikowe przeszkody. Czasu jest mało, win do degustacji – sporo (w Chianti – 359 sztuk), a okazja do spróbowania tych mniej znanych już się nie powtórzy. Trzeba więc nie zważając na urazy zacisnąć zęby i biec.

W odróżnieniu od Montepulciano i Montalcino we Florencji prezentowane są różne roczniki w zależności od tego, kto kiedy butelkuje i wypuszcza swoje Chianti normale, półriservę, riservę i superriservę. Ja wziąłem na warsztat roczniki najstarsze z szerzej dostępnych – Chianti Classico 2007 i Riservę 2006. Trudno o większy kontrast. 2006 to rocznik upalnego lata, szczodrego owocu, miękkich garbników, śródziemnomorskiej radości życia; rocznik Sangiovese, które zapomina o swych traumach i zaczyna nowe życie z przystojną/ym Latynoską/em. 2007 to zimna jesień, kwasowa dyscyplina, karcąca obecność ojca i zaaranżowany ślub z nieciekawą(ym) kuzynką(em).

Gdy dwa lata temu na rynku ukazywały się proste Chianti z 2006, nie mogłem wyjść z zachwytu nad tą ekspresją owocu i bogactwem materii; wydawało się, że udało się wreszcie rozwiązać paradoks Sangiovese i z tego niewdzięcznego szczepu zrobić wreszcie baterię win królewsko zmysłowych i widowiskowych, bez jednak poświęcania jego typowości (mój pean na temat Rosso di Montalcino można przeczytać tu). Dziś, gdy Chianti Riserva odleżały się kolejny rok w butelkach, ten entuzjazm trzeba nieco zweryfikować. Romans z Latynoską(em) był inspirujący i ognisty, ale płytki i prędko się skończył. Sporo win razi dziś niejaką pustką, a te pięknie zaokrąglone kształty wydają się dziś zbyt opasłe. Wiele win przywdziało już bukiety cokolwiek zestarzone, zamieniając słodkie czereśnie i jeżyny na stajnię i sztukamięs; można odnieść wrażenie, że niektóre będą miały kłopot z przeżyciem w pełni sił kolejnych czterech lat.

Wśród rozczarowań i połowicznych sukcesów znalazł się wszakże jeden brylant – znany Państwu doskonale Isole e Olena Chianti Classico 2006. To wino, słabo zwykle wypadające w degustacjach porównawczych (np. tu), okazało się najlżejszym i najmniej „ambitnym” z serii 108 degustowanych Chianti 2006, a zarazem najdłuższym. Tak jakby jego materię rozwałkować z rubensowskiej krągłości w strzelistą postać Giacomettiego. Ta rozmyślnie lekka, antypokazowa butelka nie daje o sobie zapomnieć przez długie godziny.

Degustacja rocznika 2007 nie była łatwa z uwagi na bardzo mocne garbniki i ostrą kwasowość, lecz nie po raz pierwszy okazało się, że to nie ognisty latynoski romans, lecz właśnie ślub z nudną kuzynką(em) jest najlepszą drogą do umocnienia pozycji rodu i rozwoju rodzinnego przedsiębiorstwa. Superstrukturalny 2007 rozwinął więc prawo trzyletniej serii, przynosząc wina podobnie jak w 1995, 1998, 2001 i 2004 klasyczne, wyważone, skoncentrowane, wycofane, z pewnym przerostem kwasowości, która zapewni mu długi żywot. Dziś jest o wiele za wcześnie, by te Chianti pić, lecz będą wynagradzały naszą cierpliwość co najmniej do 2015.

Win do degustacji we Florencji jest tyle, że zwykle robi się preselekcję na papierze i potem prosi sommelierów o te najsławniejsze, najlepiej wypadające z roku na rok, najlepiej reprezentowane na naszym rynku, najbardziej ukochane, najbardziej polecane przez ciocie i wujka (niepotrzebne skreślić). Robiłem tak w przeszłości i ja, przyznaję. W tym roku za cenę niedegustowania rocznika 2008 postanowiłem nie odpuścić żadnemu 2007. Dzięki temu oprócz potwierdzeń (znakomite Riecine, mocne Fontodi, pięknie owocowe Castello della Paneretta, proste, ale jak zwykle soczyste i autentyczne Castello di Verrazzano, supersolidne Il Colombaio di Cencio) zdarzyło mi się parę niespodzianek. Zainteresowanym podrzucam parę dynamicznych nowych nazwisk: Tenuta di Lilliano, Castello Il Palagio (nie mylić z Il Palagio tout court), Castagnoli (nie mylić z solidnym, ale niewyróżniającym się Rocca di Castagnoli), Fattoria di Cinciano, Castello di San Sano, Il Poggiolino.

Czarny koń rocznika 2007.