Bordeaux 2009: jakie ceny?
Posted on 27 kwietnia 2010
Kampania en primeur – o której pisałem już parę razy – bardzo powoli się rozpędza. Opisy i oceny opublikowali już praktycznie wszyscy liczący się autorzy, od „Decantera” przez Jancis Robinson po ekspertów francuskich. Ale nie opublikował jeszcze Robert Parker, a od punktów Parkera zależy w ogromnej mierze wycena rocznika. Najbardziej prestiżowe zamki na razie więc wstrzymują się z ogłoszeniem cen. Uważa się, że châteaux klasyfikowane w pierwszej, drugiej i trzeciej klasie wykonają ruch dopiero w drugiej połowie maja. Oprócz Parkera czekają bowiem na targi winiarskie Vinexpo Asia, które pomogą oszacować zainteresowanie rocznikiem na rynkach azjatyckich. Azja ma być bowiem po raz pierwszy w historii ważnym graczem w tej kampanii.
Ogólna ocena rocznika 2009 jest bardzo wysoka. Dla niektórych jest to wielki, historyczny rocznik porównywany z legendarnym 1982 (pisałem o tym tu). Lecz nawet najbardziej wstrzemięźliwi krytycy, wskazujący, że 2005 dał w przekroju całego regionu wina bardziej regularne i zrównoważone, nie szczędzą 2009 pochwał. Wina są bardzo dojrzałe, skoncentrowane, mają mnóstwo owocu, będą znakomicie nadawały się do wcześniejszego picia, lecz te najlepsze pożyją kilka dekad. Nie ma więc wątpliwości, że zainteresowanie rocznikiem będzie bardzo duże. U wiodących kupców w Bordeaux i Wielkiej Brytanii lista rezerwacji na najgorętsze nazwiska, jak Cos d’Estournel, Calon-Ségur, Léoville-Las Cases, Trotanoy idą już w kilkaset tysięcy butelek. Dojdzie więc do „redukcji”, jak się mówi w giełdowym żargonie.
Lecz wielkie zainteresowanie niekoniecznie przełoży się na finansowy sukces kampanii. Do tego potrzebne są ceny, które rynek zaakceptuje. To dla winiarzy bordoskich pokerowa zagrywka. Ostatnie dwa roczniki – 2007 i 2008 – wypadły en primeur bardzo blado, gdyż w powszechnym odczuciu zostały wycenione za drogo (pomimo sporej obniżki w 2008). W 2009 ceny wzrosną, to pewne, ale właściciele zamków nie mogą przegiąć. Jeśli zwyżka w stosunku do 2008 będzie za duża, tradycyjne rynki – Francja, Wielka Brytania, USA – kupią mniej niż by mogły. A Azja najprawdopodobniej też nie będzie skłonna do kupowania na masową skalę, szczególnie mniej znanych zamków niżej usytuowanych w hierarchii prestiżu. Quatriemes i cinquiemes crus classés, a zwłaszcza crus bourgeois muszą się więc mieć na baczności.
Kilka tygodni temu spekulowało się, że wiele win powróci do swojego historycznego maksimum cenowego, czyli poziomu z okrzyczanego rocznika 2005. Oznaczałoby to zwyżkę wobec 2008 rzędy 40-50%. Na razie ceny nie ogłosił żaden klasyfikowany zamek z Lewego Brzegu, ale te ceny, które już się pojawiły, pokazują, że winiarze są ostrożni. Lilian Ladouys (przyzwoity cru bourgeois z Saint-Estephe) wypuszczony został po 13€, w 2008 kosztował 12€. Haut-Marbuzet, jeden z najgłośniejszych crus bourgeois, kosztuje 29€ (30€ w 2008 i 37€ w 2005). Garażowy Pomerol Hosanna można wziąć za 89€; to dużo, ale w 2005 było 125€, w 2008 101€. Dobrze notowany Saint-Émilion Château Magdelaine także potaniał do 44€ (z 47€ w 2005 i 49€ w 2008). Liderzy prywatnych rankingów „najlepszych okazji”, tacy jak Fourcas-Hosten, Petit Bocq, La Tour de By, Barrabaque, Puygueraud oferowani są w nader uczciwych cenach 8-12€. Również Sauterny, dla których 2009 w powszechnej opinii jest wybitnym rocznikiem, pojawiają się na rynku z podziwu godną wstrzemięźliwością. Doisy-Daëne (95 pkt. u Atkina, 18/20 u Jancis i bardzo wysokie 18/20 u Quarina) odda nam się za jedyne 28€. Czyżby pierwsze w historii en primeur pod dyktando rozsądku?