Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Stała wartość

Posted on 7 maja 2010

Wchodzenia do tej samej rzeki ciąg dalszy. Dzisiejsza rzeka ma na imię Tokaj 2000. Ten wielki tokajski rocznik opisywaliśmy już wzdłuż i wszerz, a takie butelki jak Oremus Aszú 6P 2000 czy Királyudvar 6P 2000 stały się najjaśniejszymi gwiazdami chyba nie tylko mojej prywatnej mitologii.

2000 był w Tokaju rocznikiem nietypowym, słonecznym, śródziemnomorskim, szczodrym jak piękny sen, który zdawał się obiecywać, że wszystko już zawsze będzie nam się udawać. Zbiory zrodzynkowanych gron odbyły się w cudnej pogodzie, bez zwyczajowego w Tokaju drżenia o zniszczenie całego plonu; ku zdumieniu wychowanych w aptekarskiej etyce dbałości o każde winogronko winiarzy krzewy winorośli uginały się pod złotolicym owocem, ilości nadzwyczajnie dobrego wina pobiły wszystkie rekordy.

Te wspaniałe wina przez lata opromieniały nasze dni świąteczne i powszednie. Wszystkie właściwie tokajskie posiadłości zrobiły najlepsze wina w swej historii, bogactwem i urodą kusiły nawet aszú 3-putniowe niższego rzędu i słodkie samorodne. Nawet najtwardsi sceptycy, którzy z początku zarzucali rocznikowi zbytnią owocowość i niską kwasowość, zapowiadali krótki żywot, musieli w końcu złożyć hołd jego królewskiemu majestatowi. W miarę zbliżania się do dziesiątych urodzin wina z 2000 straciły z natury rzeczy swój fenomenalny owocowy impet, przywdziewając jesienny, korzenny, makowy, patriarchalny gronostaj dojrzałości. Zasiadły niepodzielnie na tokajskim tronie obiecując swym poddanym, czyli nam, długie i oświecone władztwo.

Wydawać by się mogło, że z tego rocznika nic nas już nie zaskoczy, a tymczasem bęc.

Château Pajzos Tokaji Aszú 6 puttonyos 2000

to flaszka, której nigdy nie stawiałem w czołówce rocznika. Pita kilkakrotnie od 2004 roku, zdawała się zawsze solidna i pełna, lecz bez polotu i fantazji najlepszych. (Uwagę tę mógłbym równie dobrze odnieść do wszystkich win wypuszczonych szacowny dom Pajzos). Tymczasem flasza przedstawiona do oceny na panelu degustacyjnym Magazynu WINO przez importera Dionizos, jak to się mawia, „ukradła show”. Wino jest istotnie królewskie i w tej jego królewskiej dojrzałości tracą znaczenie dawne znaki zapytania co do polotu i fantazji. Owoc (pigwa, grejpfrut, morela) jest fantastycznie zachowany, złożony bukiet obok tradycyjnych nut mielonego maku i proszku curry oferuje również bardzo wyraźną, intrygującą mineralność, końcówka wzlatuje na skrzydłach kwasowości doprawdy wysoko i obiecuje dalsze starzenie. Może nawet kolejną dekadę – choć parę lat temu wynik taki wydawał się dla Pajzosa nieosiągalny. Przy tym wino nabrało już tej półwytrawnej patyny, absolutnej harmonii, dodatkowego wymiaru starszego tokaju, z którym młodość, jakkolwiek upajająca, nie może się równać. 199 zł za 500 ml. Warto, przynajmniej pomarzyć.