Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Remis z mistrzem

Posted on 17 czerwca 2010

Franciacorta, jak wiadomo, niczym się nie różni od szampana. Prawie niczym, to znaczy tysiącami hektarów (tu 2,2, tam 32), sumą aktywnych temperatur, miliardami euro wydawanymi na promocję i tym drobnym szczególikiem, któremu na imię jakość.

© La Montina.

Franciacorta, czyli musujące serce Włoch, skromna połać winnic nad morenowym jeziorem Iseo w podgórskiej Lombardii, gdzie 40 lat temu Guido Berlucchi i Franco Ziliani ex nihilo wymyślili sobie włoską Szampanię. (Więcej o tej niezwykłej historii pisaliśmy w Magazynie WINO 6/2005). Zamysł się powiódł, tam gdzie wcześniej robiono czerwone cienkusze, z Pinot Noir i Chardonnay powstał udany klon szampana. A ponieważ wśród wielu włoskich zakręceń jest też zakręcenie na punkcie bąbelków (przy całej wypitej Franciacorcie Włochy pozostają piątym światowym importerem szampana), klon trafił na podatny grunt, w ciągu czterdziestu lat aperitifowy apetyt Brescii, Bergamo, Mediolanu i Turynu wchłonął 9 mln powstających tu co rok butelek.

1 mln trzeba upchnąć na eksport. Tu zaczynają się schody, bo na drugi plan schodzi picie patriotyczne, a porównanie z innymi winami „szampańskimi” – nie tylko AOC Champagne, ale i wiele tańszą cavą – weryfikuje lombardzkie aspiracje niezależnie od urody morenowego jeziora. A porównanie to nazbyt często wypadało i nadal wypada niekorzystnie – z powodu sumy aktywnych temperatur, niuansów terroir, ale i miliardów euro pozostających do wydania nie tylko na promocję, lecz na ten szczególik potocznie zwany jakością. Przeciętny winoman nie podejrzewa bowiem nawet potężnych nakładów, których wymaga przyzwoite „szampańskie”. Długie miesiące i lata dojrzewania u producenta na osadzie to jedno, a obowiązkowo ręczny zbiór winogron i ograniczona wydajność (we Franciacorcie niby 100 q/ha, ale tłoczy się z nich zaledwie 65 hl zamiast standardowych przy winach białych 75–80; dla lepszych win wybiera się najczystszy i najfinezyjniejszy środek pierwszego tłoczenia i hektolitrów robi się 40) to drugie.

Podstawa jakości wina musującego: powolne wyciskanie w pionowej prasie.

Przeciętnego winomana to wszystko nie musi interesować; te tysiączne niuanse jakości mogą ustąpić jakości nagiej, takiej jaką jawi nam się w kieliszku. W moim doświadczeniu Franciacorta i tu często rozczarowuje. W sumie trudno się dziwić – 60% produkcji apelacje to dzieło małych, istniejących ledwie od dekady posiadłości. Zbyt wiele tu win ewidentnie słabych, niekiedy wręcz wadliwych, a najczęściej pozbawionych charakteru i owego x factor, który przy winie musującym bywa faktorem decydującym. Co nie znaczy, że Franciacorty nie stać na wystawienie jedenastki zdolnej pograć z mistrzem świata win musujących, czyli szampanem z Szampanii. W takiej jedenastce widziałbym dwóch napastników grających w dobrych zagranicznych klubach – Ca’ del Bosco i Bellavistę, jednego chimerycznego geniusza środka pola – Majolini – oraz paru solidnych graczy z krajowej ligi, z pewnością nie wirtuozów, ale spolegliwych boiskowo-obiadowych wyrobników: Gatti, Uberti, Vezzoli, Cavalleri, Antica Fratta, Bonomi, Ronco Calino, Il Mosnel.

© La Montina.

Jak się mawia w żargonie sportowym, zawodnicy Franciacorty przegraliby z szampanami osiem meczów z dziesięciu, a w dwóch powalczyliby o remis. Środa była jednym z tych remisowych dni, bo w wyśmienitej formie był włoski skrzydłowy – La Montina. Wychowanek 76-hektarowej villi z papieskim ekspałacem, a dziś luksusowym hotelem świetnie bronił na swojej połowie (nierocznikowe Brut i Extra Brut to solidne propozycje bez pudła, gruszkowo-kwasowe, świetne do jedzenia i całkiem pełne jak na apelacyjne entry level), bardzo ładnie rozgrywał piłkę (tutejszy Satèn jest bardziej „winny”, mniej waniliowo-pozorny od swych imienników; czuć, że bąbelki dodano tu do poważnego, strukturalnego Chardonnay, a nie bezsmakowego cienkusza); przydarzył mu się kontrowersyjny drybling (Rosé Demi-sec przy ładnej materii nieco jednak przesadza ze swymi 35 g cukru, bo nadaje się tylko do deseru), ale i tak nikt nie będzie mu tego pamiętał po fantastycznej akcji z rocznika 2005. Strzałem w okienko okazał się Brut Millesimato, trenowany ponad trzy i pół roku na osadzie, o wielkiej urody bukiecie z nutami renklody, curry, gruszki i nawet kwiatu jabłoni, bez zarzutu świeżych ustach o dobrej dynamice i świetnie wtopionych 9 g dosage. Pełnia, soczystość i elegancja – kto by się spodziewał takiego rajdu po tym mało znanym do niedawna zawodniku. Dzięki takim winiarzom Franciacorta może mieć liczyć na awans.

Winnice La Montina.

Wina La Montiny dostępne są w Polsce w Vini e Affini.