Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Transparentność

Posted on 9 sierpnia 2010

Nie, nie wstałem dziś lewą nogą. Nie pokłóciłem się z żoną, awaria Windowsa nie pożarła mi pisanego od tygodnia poematu o Wachau. Ogólnie rzecz biorąc nie jestem dziś uprzedzony do świata, ale rozzłościł mnie materiał Uwolnić bąbelki, który w ramach winnej akcji edukacyjnej ukazał się w Wysokich Obcasach, a wczoraj także na Gazeta.pl.

Agnieszka Kręglicka i Marek Kondrat siedzą oto przy stole i do rozmaitego jadła polecają pasujące wina. Działalność ze wszech miar godna pochwały, szczególnie w naszym półdzikim kraju, gdzie w gros restauracji z kuchnią polską dostępne są głównie wina chilijskie, a w jednym z droższych krakowskich lokali dwóch panów na moich oczach do przepiórki obalało 0,75 litra Finlandii.

Uwielbiam Agnieszkę Kręglicką, szanuję i cenię Marka Kondrata za autentyczną winiarską pasję i osobiste ciepło. Ich edukacyjnym wysiłkom w wysokonakładowym dodatku mogę tylko przyklasnąć. Z tezami artykułu zgadzam się w 85%. Ja też do szynki parmeńskiej i pistacji ubóstwiam Prosecco. Do sałaty z polędwicą wołową też podałbym beczkowe Chardonnay. Mając przed sobą otwartą butelkę Riojy joven, jedynej nadziei na przeżycie tak samo jak Kręglicka i Kondrat upatrywałbym w jagnięcych kotlecikach. Winem najważniejszym przy stole z pewnością jest Pinot Noir (i Riesling). A stwierdzenie Marka Kondrata, że Butelkę należy otworzyć, wina się napić i wyobrazić sobie, co będzie do niego pasować, uważam co prawda za nieco naiwne (gdyby tak było, niepotrzebni byliby sommelierzy, bo wyobraźnią dysponujemy wszyscy), ale na potrzeby lidu w wysokonakładowym dodatku uznaję i taką hiperbolę.  Brut Antica Quercia to pyszne Prosecco w bardzo dobrej cenie 39 zł, a Botalcura El Delirio Blanco Reserva to jak wszystkie rzeczy z tej chilijskiej winiarni naprawdę smakowite wino.

Problem w tym, że wszystkie te wina sprzedaje w swojej sieci sklepów Marek Kondrat. I nie jest to nigdzie napisane w cytowanym tu artykule. Ani na początku, ani na końcu nie dowiadujemy się, że do polecanych dań polecanymi winami są tylko wina z firmy współautora degustacji. Czy to w porządku? Na pewno nie. Czytelnik ma prawo wiedzieć, czy czytany artykuł jest w stu procentach kryształowo rzetelny, czy też nosi znamiona kryptoreklamy i konfliktu interesów. Czy spełnia faktyczne zadanie prasy konsumenckiej – wskazywania czytelnikowi najciekawszych propozycji z bezkresu komercyjnej oferty – czy też tego konsumenta delikatnie kieruje tylko w określone kierunki.

Dawniej takie kwestie regulowała etyka dziennikarska. Dziś nie ma jej wśród nas, a rewolucja cyfrowa i rewolucja marketingowa tworzą dziwne konstelacje, w których coraz trudniej połapać się przeciętnemu zjadaczowi chleba. Czy jeśli autor prywatnego bloga otrzymuje w dożywotnie użytkowanie od międzynarodowego konglomeratu laptopa i następnie wysławia jego funkcjonalne zalety, mamy do czynienia z rzetelną recenzją? Czy krytyk winiarski brzmi wiarygodnie, jeśli w opisywanej posiadłości spędził wakacje z całą rodziną i odjechał do domu z pełnym bagażnikiem? Czy krytyk filmowy powinien krytykowany film obejrzeć na bezpłatnym pokazie prasowym, czy sam zapłacić na bilet i stać w kolejce razem z tzw. resztą społeczeństwa?

Na niektóre z tych pytań nie mam odpowiedzi i sam jestem w kropce. Na pewno jednak czytelnika wypada traktować poważnie. Jeśli kolację w La Tour d’Argent jemy na zaproszenie właściciela, napiszmy to wprost. Gdy warsztaty łączenia win z potrawami sponsoruje jeden z polskich importerów, jasna informacja o tym w stopce (nagłówku, lidzie, przypisie) tak jak każde uczciwe działanie może spotkać się tylko z aprobatą. W innym razie traktujemy czytelnika jak idiotę. Taka strategia ma w polskim winopisarstwie długą tradycję; stosowali ją polecający wina tylko z własnego ogródka, a zarazem występujący w przebraniu „ekspertów” Jan Bernard Porowski i Tomasz Kolecki-Majewicz. Ciemny lud i tak to kupi?

Agnieszka Kręglicka i inni goście w czasie warsztatów kulinarnych Magazynu WINO. W poszukiwaniu najlepszych połączeń winiarskich jedliśmy na koszt Restauracji Piąta Ćwiartka. / fot. Ola Lazar/Gastronauci.pl.