Róg obfitości
Posted on 31 sierpnia 2010
Dwa dni spędzone nad Mozelą w poszukiwaniu dobrych Rieslingów „na lata” minęły szybko i skończyły się dla mnie sporym debetem. Wysoka jakość rocznika 2009 znajdowała potwierdzenie na każdym kroku. Świetny owoc, dobra koncentracja, wyrazista mineralność, a przede wszystkim wspaniale smakowita, w punkt dojrzała, ananasem perfumowana kwasowość sprawiały, ze wina chciało się pić szklankami i kupować wszystko od prostej „litrówki” aż po aukcyjne Auslese.
Tych ostatnich nie będzie tak dużo. Pod jednym względem rocznik 2009 nie rozpieścił – szlachetnej pleśni nie było tak dużo i udało się przede wszystkim jej tzw. pierwsze pokolenie, jeszcze z wrześniowych zbiorów. Wybór nie będzie tak duży, butelek będzie mało, a co za tym idzie ceny wyższe niż zwykle. Mistrz rozmaitych microcuvées Hans-Joachim Zilliken znad Saary w tym roku zrobił tylko trzy numery likierowych Rieslingów, w tym niezapomnianie mineralne Auslese Goldkapsel i TBA na poziomie dobrej eszencii. W Selbach–Oster nie będzie przy Auslese 2009 żadnych zwyczajowych gwiazdek, a wspinaczkę na szczyt cukru trzeba zakończyć na Zeltinger Schlossberg Auslese oraz ciekawych winach Schmitt i Roth Lay, produkowanych jak tokajski samorodny.
Na mozelskie aukcje zapraszam 23 i 24 września do Trewiru (za parę złotych można tam spróbować win, które potem pójdą pod młotek po 2000€) – w tym roku będą zresztą wyjątkowo huczne z uwagi na setny jubileusz organizacji VDP.
Win aukcyjnych na razie kupić nie można. To, czego nieoficjalnie próbowałem nad Mozelą było niezapomniane, ale spore emocje i bardzo dobrze wydane pieniądze czekają też w „prostych” Auslese. U Joh. Jos. Christoffela to zaledwie 18,60€ za butelke 750ml, u Fritza Haaga 24€ za Auslese z niekwestionowanego grand cru, jakim jest Brauneberger Juffer-Sonnenuhr. U skromnie wspinającej sie na szczyt rodziny Kneblów nad Dolną Mozelą Auslese robi się jak Beerenauslese, maja ponad 150 g cukru. Za półflaszę tutejszego Röttgen zapłaciłem niecałe 100 zł – to dużo za wino, które może leżakować 30 lat?
Lecz najwięcej miejsca w piwnicach radziłbym poświęcić Kabinettom. Te lekkie półsłodkie Rieslingi są w Polsce zdecydowanie zbyt mało uważane. A to wszak największy dar narodu niemieckiego dla świata. Niezwykle pijalne – często mają 7,5–8% alk. – lekkie i soczyste – w tym roku to nie żadne zdeklasowane Spätlese – czarują świetnymi bukietami, a przy tym maja całkiem dobra kwasowo-mineralną strukturę, żeby poleżeć w piwnicy paręnaście lat. W zeszłym tygodniu piłem Johannishof Hölle 1989 i Selbach–Oster 1990 i oba trzymały się nader dobrze, prosząc o kurę w śmietanie, turbota na maśle albo choćby dobrego oscypka. Za te wina zapłacimy śmieszne pieniądze: 10–12€, a niekiedy nawet 8 (na razie zakupy konieczne w Niemczech, bo 2009 jeszcze do nas nie zawitał). Gorąco namawiam, w końcu nie ma nic przyjemniejszego, niż dzielić turbota z własnym dzieckiem.