Pożegnania
Posted on 24 stycznia 2011
Ze smutkiem dowiedziałem się – to znak czasów, że z Facebooka – o zamknięciu sklepu winiarskiego Folky na ul. Długiej w Warszawie. Końca swych dni dobiega też świetnie zaprojektowana strona www tego niszowego importera. Wspominałem o nim z rzadka, teraz żałuję, choć to nie tylko względy merkantylne zaważyły na decyzji Piotra Chrobota i Magdaleny Maksalon. W planach jest przeorientowanie na zaopatrywanie gastronomii i radykalne odchudzenie portfolio.
Pchany żalem, że już nie spróbuję szalenie mi smakujących Côtes du Rhône z Domaine du Montfaucon, udałem się w te pędy na Długą. 12-metrowy kantorek działał będzie do końca stycznia. Wbrew zwyczajowi w podobnych sytuacjach nie ma żadnej przeceny, resztówki dostępnych win kupimy po normalnej cenie detalicznej. Z Rodanu został tylko Gigondas za 120 zł, spasowałem. Zaopatrzyłem się za to w trzy niedrogie flaszki, które zawsze były mocnym punktem oferty Folky. Domaine de Pesquié 2009 (32 zł) to niezłe Chardonnay w stylu południowym: zamiast South-Eastern Australia z Marks & Spencer albo Jacobs Creek z innego supermarketu można to pić w podobnej cenie i z podobnymi emocjami (a na drugi dzień emocji mi wzrosły, bo pojawiły się nuty mineralne). Versus Tinto 2006 z winiarni Almeida w portugalskiej Beira Interior to wino jeszcze chyba za młode, mocno garbnikowe, kamienne, szorstkie, przypominające ambitne Douro (szczepy te same: Nacional, Roriz, Franca, Barroca). I mnie, i Państwu ten opis skojarzy się chyba z winem za 50-60 zł, a w Folky zapłacimy ledwie 35 zł. (Dostępne są również analogiczne białe 2008 i różowe 2007, ale to już chyba po ptakach).
Trzecia flaszka to Casa Mariol Cava Brut Nature Reserva, która jako jedyna ma się ostać w katalogu zreinkarnowanego Folky. Opakowanie progresywno-młodzieżowe, przemawiające językiem obrazkowym; smak w zasadzie takiż, bez głębi, za to intensywny, ostry. Dużo tu niemal cydrowego jabłka i rześkiej cytryny. Ta cava chwali się 18-miesięcznym dojrzewaniem, ale nie dało ono bogactwa czy szampańskiego wymiaru. Za 41 zł jest to jednak całkiem dobra musująca okazja. Polecam.
Miłych ludzi z Folky żegnam z żalem. Nie znajdowałem tu nigdy win pięciogwiazdkowych i medalowych emocji, lecz piękną winiarską codzienność: starannie wybrane wina z europejskiej prowincji, świeże smaki, uczciwe ceny. Oczywiście zniknięcie niszowego importera jest naturalna koleją rzeczy. Wszystko płynie, jedne projekty się kończą, inne zaczynają, niektórzy niszowcy trzymają się od wielu lat, inni nie dożywają pierwszych urodzin. To jednak właśnie takie projekty, a nie coraz mocniej przykręcające nam śrubę dyskonty, hipermarkety i sieciowe wieloryby tworzą jakość naszego winiarskiego rynku. Mam nadzieję na wina Folky trafić jeszcze w tak przyjemnych miejscówkach jak Café Powiśle.
Źródło win: własny zakup.