Pozycjonowanie Rieslinga
Posted on 3 czerwca 2011
Niemcy raz do roku zapraszają Warszawiaka na kieliszek Rieslinga. Dobre i to. Impreza ma długą tradycję i weterani mogą sobie powspominać, jak to korki z butelek wyciągali Theresa Breuer i Roman Niewodniczański. W tym roku drużyna niemiecka zagrała tzw. drugim składem. Dobre i to. Mozelskie Rieslingi Markusa Friesa były smaczne i soczyste, ale zapominało się o nich po sekundzie (może z wyjątkiem Wehlener Sonnenuhr Spätlese 2006). Korrell Johanneshof, dobrze notowana winiarnia z Nahe, rozczarowała prostym i kwaśnym Rieslingiem vom Tonmergel 2010, za to droższy Paradies 2009 to już była duża klasa: delikatny, kwiatowy, wyciągnięty; przypominał akwarelę wielkiego malarza, o której nie ma co pisać dysertacji, ale od razu znać rękę mistrza.
Ci i inni producenci przyjechali do Warszawy szukać importerów. Najciekawsze były jednak wina, które już go znalazły. Wojciech Henszel kilka lat przepracował u Mielżyńskiego, w La Vinothèque i Vini e Affini, a wcześniej był sommelierem w dobrych niemieckich restauracjach; dobrze wie, co w trawie piszczy. Od pary tygodni sprzedaje wina z własnego katalogu Brix65. Selekcja powstała we współpracy z Holgerem Schwarzem z berlińskiego sklepu Viniculture, specjalizującego się w winach ekologicznych i naturalnych. Znajdziemy tu m.in. słynne biodynamiczne butelki z katalońskiej hacjendy Escoda-Sanahuja (99 zł za bardzo ciekawe Las Paradetes 2006), znane juz w Polsce Faugères Domaine Saint-Antonin, austriackiego Geyerhof, kultowe Pinot Noir Schuberta z Nowej Zelandii, a także fantastyczne Côtes du Rhône Le Clos du Caillou 2009 (39 zł), absolutnie najlepsze wino w tej cenie, jakie piłem tej wiosny. Okazuje się że wino kosztuje 59 zł; i tak warto. [10.06]
Henszel jest jednak mocny przede wszystkim w winach niemieckich. Od codziennych z małego Weingut Seehof w Palatynacie po legendarne flaszki Petera Jakoba Kühna z Rheingau (obecnego też w portfolio 101win.pl). Po moim niedawnym artykule o Enotece Polskiej rozgorzała dyskusja, ile w Polsce powinien kosztować Riesling Grosses Gewächs, czyli najwyższa półka niemieckiego wina wytrawnego. Życzyłem sobie retorycznie, żeby tyle co Barbaresco w Enotece. I proszę: St. Nikolaus 2009, Kühnowski odpowiednik GG (choć z powodów politycznych o ten znak się nie ubiega) kupimy w Brix65 za 133 zł. Wiec jednak można.
Najciekawszym odkryciem były wina z mało na razie znanej winiarni Jürgen Leiner w Palatynacie. Ekologiczna uprawa i stuprocentowe nakierowanie na jakość owocuje winami pełnymi charakteru, intensywnymi i głębokimi. Na co dzień polecam Riesling Handwerk 2010, na weekend Setzer 2008 (64 zł) i Kalmit 2009 (105 zł), wielowymiarowe Rieslingi warte więcej od swych cen.
Ceny to kluczowy element dla sukcesu Rieslinga w Polsce. Jestem przekonany, że Polacy chcą wina niemieckie pić – wytrawne i słodkie, reńskie i mozelskie. Lecz trzeba dać im szansę. Sytuacja, w której prosty Kabinett od słynnej z niskich cen winarni Selbach-Oster ksoztuje 78 zł, jest oburzająca. Żeby zabawa miała sens i żeby do krainy Rieslinga przybywali nowi konsumenci, podstawowa flaszka musi kosztować między 30 a 40 zł. Mam wrażenie, że wielu importerów nie chwyta tego ważnego price pointu. Niektórzy mówią wręcz, że dobrego wina niemieckiego w tej cenie zaoferować się nie da. Nie? Wczoraj w Warszawie pyszne Riesling trocken 2010 nalewał Johannes Geil. Flaszka ta kosztuje za naszą zachodnią granicą 6,50€, na półce, z VAT. Czy tak trudno zrobić z tego 39 zł?
Wina na III Festiwalu Win Niemieckich degustowałem na zaproszenie organizatora – Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej.