Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Garbniki, garbniki

Posted on 15 września 2011

Warszawę nawiedziła Gattinara. Wina z tej klasycznej apelacji w Piemoncie zaprezentował producent Giancarlo Travaglini u swego importera – Enoteki Polskiej.

Diablo garbnikowe, ale nie męczące.

Gattinara to tylko 100 hektarów. Lecz wprost proporcjonalna do małości jest sława, sięgająca XVI wieku. W charakterze win od tej pory niewiele się właściwie zmieniło. Szczep Nebbiolo (ten sam, co w Barolo i Barbaresco) i ubogie, kamieniste, wulkaniczne i wapienne gleby rodzą wina bardzo surowe, wyniosłe, nadające się do picia po długich latach. W porównaniu do Barolo wina Gattinara (podobnie jak pobliskich, mniej dziś uznanych miasteczek – Lessona, Boca, Bramaterra, Ghemme, Fara, Sizzano) mają mniej owocu, więcej świeżości, są osobliwie powietrzne, chłodne, alpejskie, ale mają mocniejszą podporę garbników.

Garbniki stały się tematem przewodnim degustacji. Było ich (za) dużo nawet w najtańszym winie Travagliniego, Cinzii (ongiś nagradzanym przez Magazyn WINO jako najlepsze wino do 30 zł – dziś kosztuje 38 zł), które byłoby czymś w rodzaju mocniejszego rosé, gdyby nie taniny właśnie. To samo można powiedzieć o nieco pełniejszym Coste della Sesia Nebbiolo 2009 (55 zł). Andrea Monti Perini, dyrektor eksportu winiarni, mówi że są to wina codzienne do starzenia 5–7 lat. W przypadku Nebbiolo myślałbym raczej o 10 latach. Gdzie indziej znaleźć wino do leżakowania przez dekadę za 55 zł? To wielka siła Gattinary.

Posiadłość prowadzi dziś Cinzia Travaglini. © Wein-plus.de.

Travaglini produkuje trzy wersje wina DOCG. Mimo ogólnie tradycyjnego profilu produkcji (3,5 roku starzenia w dużych bekach) wprowadzono tu pewne innowacje, mające na celu zmiękczenie win i „upijalnienie” ich na nieco wcześniejszym etapie. Nie chodzi tak bardzo o baryłkę (tylko 10–20% udziału w starzeniu), ile o fermentację w stalowych kadziach obrotowych zwanych rotofermentatorami czy pieszczotliwie „pralkami”. W Barolo te kontrowersyjne maszyny służą niekiedy do robienia win miękkich jak cappuccino, Travaglini maceruje aż 18 dni, ale automatyczne rozbijanie czapy w czasie fermentacji nadaje jego winom bardzo owocowy, zahaczający o czarną porzeczkę charakter. Taka była Gattinara 2006 (85 zł) i Tre Vigne 2005 (120 zł). Natomiast Gattinara 2005, ze swoją strzelistą jak Pałac Kultury kwasowością i grubym jak żwir garbnikiem dała wgląd w smak dawnej Gattinary, gdy wszystkie roczniki były tak chłodne (w najlepszym razie), jak 2005.

Gattinara Riserva 2005, najlepsza etykieta producenta (125 zł), to jeszcze więcej wszystkiego w tym samym stylu. Stosunek garbników do owocu wynosi około 100:1. Trzeba lubić ten styl, otworzyć się na tę swoistą równowagę, upiec zająca, ukręcić uderzający do głowy piemoncki sos bagna caôda, by pozwolić temu winu na ukazanie walorów.

Dla spostrzegawczych zgadywanka: czym dizajn etykiety różni się od poprzedniej?

Na razie ta Riserva to osesek. Kiedy to pić? Andrea Monti Perini ostrożnie sugerował: po dekadzie. Sprawdziłem, wyciągając z dna piwnicy Gattinarę Tre Vigne 1999. Otóż wino jest wciąż za młode, i to o co najmniej 10 lat. To nie żart. Te butelki, kosztujące w Enotece ok. 125 zł, powinny leżakować ok. 20 lat. Wtedy jest szansa na wtopienie garbników, rozwinięcie prawdziwej złożoności. Ten 1999 był wciąż bardzo garbnikowy, lecz przede wszystkim – jak to bywało w dawnych, chłodniejszych od obecnej dekadach – kwasowy jak brzytwa. Co ciekawe, nie ma się poczucia braku równowagi. „Obiektywnie” – to znaczy w porównaniu do mainstreamowych Merlotów i Tempranillo, wokół których buduje się teorię smaku – jest tu o wiele za dużo kwasowości i garbnika. Lecz jakże inny jest ich smak od win źle dokwaszonych, nieumiejętnie przeekstrahowanych. Nawet w swej przesadnej surowości Gattinara pozostawia w ustach czysty, odświeżający smak, tryska wigorem i zdrowiem. Po dwóch kieliszkach się do tego przyzwyczajamy, pijąc z przyjemnością wino o niezwyklej energii. I ta właśnie dotykalna alternatywa wobec „fruit wine” stanowi – oprócz bezkonkurencyjnego stosunku długowieczności do ceny – największą chwałę Gattinary.

Jadłem i piłem na zaproszenie Enoteki Polskiej. Gattinara Tre Vigne 1999 – własny zakup.