Klasyka dla mas cz. II
Posted on 30 września 2011
Kurier przywiózł mi z Biedronki pudło po bananach. W środku było wino. W miłym liście dyrektor ds. relacji zewnętrznych dyskontowej sieci p. Alfred Kubczak zachęca mnie do spróbowania win francuskich z najnowszej oferty, o których pisałem już wybiórczo tu. To miły, europejski gest. W zaciszu własnego laboratorium w idealnych warunkach degustacyjnych zapoznałem się więc z przesłanymi próbkami.
Kiechel & Cie Alsace Pinot Blanc 2010
To wino jest raczej dobrą niespodzianką. Supermarketowa Alzacja jest notorycznie słaba, Pinot Blanc to najsłabszy bodaj szczep alzacki, a tutaj dostajemy wino intensywnie cytrusowe, pełne wigoru, zarazem czyste, bez smaku gumowego węża. W dodatku kosztuje 14,99 zł, więc doprawdy zasługuje na polecenie.
Victor Bérard Chablis 2010
Z pewnością lepiej kupić dwie butelki Pinot Blanc niż jedną tego Chablis (29,99 zł). Po Chablis pozostała tu bowiem tylko nazwa oraz mdławo-słonawy smak, który w desperacji można nazwać mineralnym. Każde wino składa się w ponad 80% z wody, ale to wino szczególnie. Byłoby to słabe nawet jako Bourgogne Blanc za 20 zł, a sprzedawanie tego jako Chablis jest po prostu nabijaniem w butelkę, podobnym do tego, które już opisywałem w przypadku Barolo za 30 zł. (Czerwona lampka powinna zapalić się po sprawdzeniu, że Victor Bérard to hurtownik z Beaujolais. To tak jakby oscypki foliowała mleczarnia w Ełku).
Château de Campteloup Rosé d’Anjou 2010
Zgodnie z informacją na kontretykiecie oraz kultywowaną od lat specjalnością tej loarskiej apelacji wino jest półwytrawne. Mnie to nie przeszkadzało. Ma przyzwoity owoc, cukier jest wyraźnie wyczuwalny, ale nie jakoś bardzo dojmujący. To bardzo francuski styl rosé: „kwant smaku” czy też „smak zero”, jak to określałem przy innych okazjach. W związku z tym bodaj lepsze do jedzenia (może kuchnia wietnamska?). 14,99 zł.
Château de Fagnouse Saint-Émilion Grand Cru 2007
Jest to dobre Bordeaux. Dobre do picia już dziś i dobre do potrzymania 2–3 lata. Ma dość mocny garbnik, zarazem skoncentrowany, śliwkowy owoc Merlota. Przeszkadzał mi dość wyczuwalny alkohol. Na tle innych Saint-Émilionów dostępnych w Polsce jest to dobry zakup (34,99 zł), chociaż licząc się z każdym groszem, wolałbym chyba wydać 19,99 zł na recenzowany już, nieco surowszy w swej ekspresji Médoc 2009. (Pamiętajmy, że nazwa Saint-Émilion Grand Cru nie oznacza wcale nadzwyczajnego wina, jest to rozległa apelacja, produkująca dużo taniego wina bez szczególnych wymogów jakościowych).
[slideshow]
Z siedmiu spróbowanych łącznie win z francuskiej oferty Biedronki proponuję trzy robocze wnioski:
1. Wina są w większości dobrze dobrane, smaczne i atrakcyjne w swych cenach. Punkt dla Biedronki.
2. Może pora przemyśleć pokutujący i u nas stereotyp, że Francja nie umie produkować tanich win. Że prestiżowe burgundy i Bordeaux są OK, natomiast na dolnej półce Francja daje się zjeść na śniadanie takiemu Chile czy Argentynie. To nieprawda – aktualna promocja w Biedronce pokazuje to dobitnie. Nawet za 15 zł Francja może zaproponować zupełnie dobre wino białe i czerwone, które w niczym nie ustępuje butelkom z Nowego Świata. Przy tym są to wina całkiem atrakcyjne, owocowe, a nie żadne surowe, wyniosłe kwasiory.
3. Czy Biedronka usiłuje zmienić swój imaż? Taka sugestia pojawiła się z ekonomicznego punktu widzenia. Wino za 50 zł, na półce Châteauneuf, Chablis, Saint-Émilion (następnym razem może Margaux, Volnay, Brunello), profesjonalna prezentacja win dla prasy z pokazem kulinarnym, drewniana skrzynka z przekazem „zechce Pan przyjąć”. Refleksję nad tą sprzecznością (a może to nie sprzeczność) – drewniane skrzynki vs. wino sprzedawane z kartonów na paletach, Margaux vs. dyskont – pozostawiam Państwu.
Sześć butelek otrzymałem do degustacji od importera – Jeronimo Martins Dystrybucja / Biedronka. Obecne w tej skrzynce, a zrecenzowane na własny koszt w poprzednim tekście Châteauneuf-du-Pape i Médoc, przeznaczyłem na cele charytatywne.