Odsłona druga
Posted on 28 października 2011
Nie mogłem niestety uczestniczyć w prezentacji nowej oferty Biedronki, która odbyła się w poniedziałek. Od dziś do 22 listopada w sklepach tej sieci kupimy 19 nowych win hiszpańskich. Siedem z nich w Fabryce Trzciny zaprezentował Tomasz Kolecki-Majewicz, a wieczór okrasił „pokaz kulinarny”.
Nie mogłem uczestniczyć, ale Biedronka ponownie przysłała mi wino do degustacji. Wrażenia mam w sumie pozytywne. Jesteśmy daleko od smutków recenzowanego ongiś zestawu win włoskich czy niedawnej promocji nowoświatowej. Oferta hiszpańska nie jest może tak różnorodna i bogata, jak niedawne zestawy z Portugalii i Francji, ale trzyma poziom.
Rey Santo 2010 od znanego winiarza z Ruedy – Javiera Sanza to przyzwoite, typowe, dobrze zarysowane Verdejo, nieco wodniste, ale świeże – solidna codzienność bez emocji, lecz któż ich szuka za 17,99 zł. Nie wiem jednak, czy lepszym zakupem w bieli nie jest Camparrón 2010 – białe Toro z odmiany Malvasía, ładnie zrobione, intensywne bez oklapłości straszącej w wielu białych winach hiszpańskich (14,99 zł).
Wśród win czerwonych Biedronka wystarała się o kilka znanych nazwisk. Z pewnością jest takim Enate – jedna z gwiazd winiarskiej Iberii. Podstawowe Somontano Tinto 2010 to młodziutkie wino z Tempranillo i Caberneta, banalne w zapachu (hasłowe owoce leśne i trochę masła – leżakowano je miesiąc w beczkach, doprawdy nie wiem po co), natomiast lepsze w smaku, z sekundą naprawdę smacznej wiśni w końcówce. Brakuje koncentracji i tego, co nazywamy „obecnością” wina, ale całość w swej cenie (19,99 zł) jest dobra. Wysoko notowaną winiarnią jest również Rejadorada, której Toro Roble 2009 jest najdroższym winem w listopadowym zestawie (29,99 zł). Może i nawet najlepszym, jeśli chodzi o jakość owocu, pełnię i koncentrację, a także jedynym z próbowanych przeze mnie win, które przez 2–3 lata można z korzyścią leżakować. Mam jednak poważne zastrzeżenia do wysokiego alkoholu w tym winie (14,5% na etykiecie), który sprawia, że całość smakuje jak zupa z przejrzałych owoców i bardzo szybko męczy.
[slideshow]
Wśród 19 win znalazły się cztery z Riojy, z czego trzy crianzy. Regalía de Ollauri Ollamendi Crianza 2007 (24,99 zł) zaczyna się nieźle – soczystym owocem (wiśnie, porzeczki) ukazującym ludzką twarz Tempranillo. W końcówce jednak o wiele za dużo mleka i wanilii i wszystko tonie w beczkowej bylejakości. W sumie lepiej wypada Marqués del Puerto Crianza 2008, zrazu mniej wyraziste, nierozpoznawalne jak na Rioję, dusznymi nutami jeżyn przypominające raczej Malbeka, ale o wiele lepsze po przewietrzeniu, mocne, intensywne (19,99 zł).
Villa de la Musas Reserva 2005 ze spółdzielni San Salvador w Nawarze to niebrzydki w sumie przykład wina nieco podstarzałego, z nutami skóry, grzybów, w sumie jednak płytkie, proste, raczej economy niż reserva. Powiedzmy sobie szczerze, że 6-letnia Nawarra ze spółdzielni za 12,99 zł to jest po prostu zrzutka wina niesprzedanego gdzie indziej, ale pieniądze nie są w sumie źle wydane.
Zdecydowanie dobre wrażenie zrobiły na mnie w sumie dwa wina. Jumilla Monastrell 2010 z Castillo de Jumilla (13,99 zł; nie znalazło się w przesłanym mi zestawie, próbowałem na własną rękę) ma naprawdę świetny owoc i ładną równowagę, a do tego szokująco niską cenę, jeśli się pomyśli, że parę lat temu Parker dawał temu winu 90 punktów [zob. wyjaśnienie w komentarzu]. Monteabellón Ribera del Duero 5 Meses en Barrica 2009 to też wino w typie południowym, „na bogato”, soczyste, intensywne, bez nadmiernych win beczkowych, dobrze zrobione i autentycznie smaczne (24,99 zł).
Listopadowy zestaw hiszpański nie jest zły – ale też nie przynosi takich emocji ani poczucia świetnie wydanych pieniędzy, co wiosenna Portugalia czy wrześniowa Francja. Czy to moje subiektywne uprzedzenie do win hiszpańskich, czy istotnie te wina wszystkie smakowały trochę tak samo – ciut krótko, sucho, matowo, z wyczuwalnymi nutami taniej dębiny, za to bez świeżości, nerwu, radości życia. Oczywiście po winie kosztującym 13–24 zł nie oczekuję wielowymiarowości, lecz w tym zestawie zabrakło mi pozytywnej energii. A także różnorodności – znalazły się w nim tylko cztery białe, a aż jedenaście opartych jest na szczepie Tempranillo. Jeden dobry Monastrell z Jumilli to za mało. Zdecydowanie zabrakło win na bazie Garnachy z takich apelacji jak Cariñena czy Campo do Borja, wszakże nieustraszonych dostawców do supermarketów i dyskontów właśnie.
W próbowanym przeze mnie zestawie najciekawszy okazał się kontekst. Pokaz prasowy nowej oferty w modnej Fabryce Trzciny prowadzi wykwalifikowany sommelier. Biedronka rozsyła wina do degustacji w drewnianej skrzynce. W odróżnieniu od poprzednich promocji zabrakło tym razem win naprawdę tanich – za 9,99 zł jest tylko stołowe półsłodkie, nacisk przesunął się na wina po 20–25 zł, „szczególnie polecane” jest Rejadorada za 30.
To wszystko przy akompaniamencie dużego zainteresowania medialnego Biedronkowymi winami. Na portalu Gazeta.pl ukazał się poczytny artykuł (niskich zresztą lotów, przytaczający księżycowe dane, jak choćby te o 5% marży Biedronki, gdyż już w dawno temu okazało się, że jest ona najprawdopodobniej bliższa 30–40%). Ci sami autorzy sugerowali niedawno, że Biedronka usiłuje wskoczyć jedną półkę wyżej. W komentarzach do mojego wpisu o Magazynie WINO roztrząsali Państwo, do kogo właściwie Biedronka i inne dyskonty kierują swoje winne oferty. Pojawiły się głosy, że masy kupujące Camparrón za 15 zł nie interesują się i nie będą interesowały winami droższymi z tzw. sklepów specjalistycznych. Mnie się wydaje, że obie te grupy – bo fakt podziału rynku winiarskiego na wina supermarketowe i „fine wine” nie ulega kwestii – są wciąż dość płynne i wciąż się przenikają. Możliwe są całkiem duże „przepływy elektoratu”. Sam znam mnóstwo osób, które cenią dobre wino i świetnie wyczuwają różnicę pomiędzy Carlo Rossi a Percarlo, a jednak na co dzień zaopatrują się w Biedronce czy innym Leclerku, poruszając się w wydawałoby się obciachowym dla winomana przedziale 13–20 zł.
Biedronka o tym wie i dlatego robi co może, żeby zagospodarować tę trochę ambitniejszą publiczność. Dlaczego? Bo droższe wino daje możliwość wyższej marży. Bo „Owad” dostrzega słabość innych graczy na tej średnioniskiej półce – innych supermarketów, które globalnie rzecz biorąc nie wykorzystują swoich szans. A może też dlatego, że dotychczasowe wyniki sprzedaży win nie były aż tak satysfakcjonujące? Z jednej strony Biedronka przejęła już kilkanaście procent polskiego rynku winiarskiego, sprzedaje dziesiątki tysięcy butelek każdej etykiety. Z drugiej – dzieje się tak z powodu ogromnych rozmiarów samej sieci. Należy do niej już 1,7 tys. sklepów. To sprawia, że 50 tys. sprzedanych butelek jednego z cenowych bestsellerów nie robi aż takiego wrażenia. Po każdej okresowej promocji na półkach zostaje sporo niesprzedanych win, szczególnie w wyższych przedziałach cenowych 20–25 zł. Wyprzedawane są one potem z ok. 30% zniżką. Nie wydaje mi się to oznaką wybitnie udanego handlu. Aby przekonać do siebie klientów poszukujących nieco droższe wina, Biedronka musi jednak poprawić serwis. Stąd ci sommelierzy, Chablis i Châteauneuf na półce. Co będzie dalej?
Źródło win: Jumilla – własny zakup, Camparrón Blanco – impreza rodzinna, pozostałe wina otrzymałem do degustacji od Biedronki.