Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Rocznik stulecia

Posted on 24 stycznia 2012

Niedawno narzekałem Państwu (tu i tu) na rocznik 2009 w Bordeaux. Miał być planetarny i niezapomniany, a na razie okazuje się kluchowaty i męczący jak winiarski film klasy B. Za moją krytykę zostałem co prawda skrytykowany, że nie doceniam nowoczesnego stylu w Bordeaux i że wina na pewno się rozwiną. Oby. Na razie nie mam ochoty ich pić.

Co jednak robić, jeśli ma się ochotę na Bordeaux, a niekoniecznie na kluchy? Przyznam szczerze, że jestem wybredny – nie pasują mi zupełnie wina z 2006, płaskie i bez nerwu, nie pałam też miłością do 2007. Świetnie się zapowiada 2008, pełen rasy i świeżości, za to pozbawiony emfazy i konfitury. Gdzieniegdzie można jeszcze spotkać wina z rocznika 2005 i to dopiero jest ciekawe porównanie z 2009.

2005 też swego czasu był obwołany „rocznikiem stulecia”, a ceny poszybowały na niespotykane dotąd poziomy (dziś, z perspektywy 2009 i 2010, wydają się wręcz okazyjne). Jak przeczytałem dziś na Twitterze:

We are very happy in Bordeaux to have a ‘vintage of the century’ every two years and a vintage of the millennium every ten.

Bordeaux 2005 to zatem dobry test również dla naszych nadziei związanych z 2009. Traf chciał, że tę oto butelkę znalazłem na półce w ursynowskim Leclerku:

Chateau Tours des Bons Haut-Medoc 2005

Kolejny rocznik stulecia, ale tym razem dobry.

Haut-Médoc z „rocznika stulecia” za 43 zł to dobra okazja. Zwłaszcza, że wino jest pyszne. Soczyste, czereśniowe, świeże, lekko mięsiste, w punkt wytrawne, z owymi kredowymi, ale finezyjnymi garbnikami, których nie da się pomylić z niczym innym. Wzór umiaru i kultury, wino w żadnym punkcie nieprzesadzone, choć zdominowane smakowo przez Merlota. Bardzo dobra butelka i dla zupełnych bordoskich nowicjuszy w charakterze pedagogicznym, i dla już obytych w temacie, bo wino jest arcy„typowe”.

No właśnie, ma to, czego brakuje tak wielu winom z 2009. Poza alkoholem (tu na etykiecie tylko 12,5%) największa różnica pomiędzy obu rocznikami polega na świeżości, naturalnej równowadze. Bordeaux z 2005 są dojrzałe, pełne, bogate, ale nie przestają być sobą, nie buchają rodańskim ogniem, które dziś psuje urok wielu 2009. 2005 swym połączeniem siły i klasyczności nawiązywał do największych roczników w historii Bordeaux, jak 1990 i 1982, które też były bardziej napakowane od sąsiadów, ale miały ową nienaganną równowagę, a upływ czasu potwierdził ich klasę. 2009 po pierwszych degustacjach wydaje się już rocznikiem nowej ery, gdy o klasyczny smak Bordeaux, ową dyskretną kwasowość, chłodzący smak garbnika, potoczystą pijalność będzie coraz trudniej, trzeba będzie przywyknąć do koniakowych końcówek, ugotowanego owocu, trudnej w piciu masy. Dlatego cieszmy się ostatnią chwilą wolności, pijmy 2005.

Źródło wina – własny zakup. Bordeaux z 2005 dostać można także w Wina.pl, u Roberta Mielżyńskiego, Winarium i La Vinothèque.