Długie trwanie
Posted on 4 lutego 2012
O cierpieniu związanym z degustacją Anteprima Amarone 2012 pisałem Państwu już tu. Po każdym wyrzeczeniu przychodzi jednak nagroda, a nagrodą były dla mnie odwiedziny u Bertaniego, słynnego producenta Amarone działającego od 1850 r. i uważanego za największego obrońcę miejscowej tradycji (obok niedawno zmarłego G. Quintarellego).
Siedziba Bertaniego faktycznie tradycją aż ocieka i wygląda jak muzeum: wśród najciekawszych „eksponatów” są m.in. stuletnie beczki, tysiące butelek starych roczników i dawne plakaty reklamowe. Najciekawsze w Bertanim jest jednak to, jak udaje mu się łączyć tradycję z innowacją. Spora część tutejszej gamy to bowiem wina patrzące do przodu. Amarone co prawda produkuje się tak jak kilkadziesiąt lat temu, drogą powolnej fermentacji z cementowych kadziach z 1932 r., ale inne wina odpowiadają na współczesne trendy: Serèole to inteligentnie zaprojektowane Soave o sporej pełni, krągłe, soczyste, dla miłośników białych win z Nowego Świata; Villa Arvedi wprowadzono w 2000 r. dla poszukujących młodego, owocowego Amarone, zaś Villa Novare Ripasso to przykład użycia nowoczesnej techniki dla stworzenia skoncentrowanego, hiperowocowego wina o wiele bardziej „sexy” niż surowa, kwasowa klasyczna Valpolicella.
Najlepszą – oprócz Amarone Classico – etykietą Bertaniego jest Valpolicella Ognisanti (próbowałem rocznika 2007), wino klasy Superiore z pojedynczej parceli, ukazujące to proste, wiejskie wino obiadowe w poważnej szacie. Moim zdaniem Valpolicella Superiore jest winem przyszłości, czego nie mogę powiedzieć o święcącym chwilowe (?) triumfy handlowe Ripasso, zbyt często służącym za pretekst do walnięcia półwytrawnego winka ze sztuczną wanilinową słodyczą. Superiore to zaś Valpolicella mierząca się jakością z innymi wielkimi winami tego świata, a w wydaniu Bertaniego, z 35-letniej parceli starych miejscowych klonów, ma jeden z najlepszym bukietów, jakie ostatnio wąchałem, i świeże, nieprzesadzone, dobrze narysowane, głębokie, mineralne usta. Już tym jednym winem Bertani wskoczyłby na podium Valpolicelli.
A przecież jest jeszcze Amarone Classico, wino starzone aż sześć lat w beczce (czy to rekord Italii?), zatem w chwili, gdy inni producenci absurdalnie wypuszczają na rynek rocznik 2008 u Bertaniego mamy 2004. To świetny rocznik i piękne wino, wielowymiarowe, soczyście czereśniowe i jednocześnie delikatnie migdałowe, z życiodajną kwasowością, o której inne Amarone mogą tylko pomarzyć – a to właśnie dzięki niej (i nader rozsądnemu 14,5% alk.) wino świetnie się pije do jedzenia i zamiast pół łyku do kolacji z radością osuszyłem trzy kieliszki.
W piwnicach Bertani ciągle leżakuje w beczkach aż siedem roczników Amarone, więc pokusa jak najszybszego sprzedania tego, które końcu trafia do butelek, musi być zaiste duża. A jednak – niemal jedną trzecią produkcji zachowuje się tu jako rezerwę, a cennik starych roczników to pod względem bogactwa absolutny światowy unikat. Dyrektor eksportu Vitaliano Tirrito nader szczodrze otworzył dla mnie rocznik 1976, nieuchodzący za wielki, a wszak świetnie przechowany, złożony, ciekawy w bukiecie z nutami korzeni i suszonych owoców, już w pełni dojrzały, a może nawet lekko schodzący (nuta kamfory), lecz dobrze trzymający się w kieliszku i naprawdę bardzo przyjemny.
A potem do kieliszków trafił rocznik 1967 i to już było wino klasy absolutnej, fenomenalnie żywe, zaryzykowałbym stwierdzenie, że wciąż za młode. Nos pełen owocu i słodkiego bogactwa – karmel, brązowy cukier – a usta świetnie łączące nuty słodkie, kwaśne i gorzkie. Absolutne arcydzieło – i nie chodziło tylko o genius loci i osobistą sugestię po tej znakomitej wizycie. 1967 Bertaniego to wino po 45 latach pełne mocy, telluryczne, nieogarnione jak Natura, którą możemy tylko starać się pojąć.
Do Werony podróżowałem na koszt miejscowego konsorcjum winiarzy. Wszystkie opisane wina udostępnił do degustacji producent – Cav. G. B. Bertani.