Wino w komórce
Posted on 11 marca 2012
Wino się coraz bardziej technologizuje. Żyjemy w erze inteligentnych drożdży i „selekcji optycznej”, którą w poszukiwaniu jeszcze bardziej wyśrubowanej jakości zaczynają wprowadzać bordoskie châteaux. Coraz bardziej technologiczne jest też nasze picie. Mikroczipy antyfałszywkowe na szyjkach butelek czy nowej generacji kody kreskowe to już właściwie tematy wczorajsze. Tematem dzisiejszym jest osobisty kieszonkowy e-sommelier i na tym polu mamy dziś polski sukces.
Dynamiczna załoga bloga Do Trzech Dych uruchomiła pierwszą (wg mojej wiedzy) polską aplikację winiarską na iPhone’a. „Appka” Do3D dostępna jest od paru dni w iTunes za $0,99. Reklamowana na razie tylko na macierzystym blogu i na Facebooku po paru dniach plasowała się w czołówce płatnych aplikacji ajfonowych, wyprzedzając (o czym autorzy nie omieszkali poinformować całego świata) m.in. kultową gierkę Angry Birds. Jak się dowiedziałem wystarczyła do tego sprzedaż ok. 200 szt.
Dwieście to dużo czy mało? Krótko mówiąc, rozpaczliwie mało, szczególnie żeby zabawa miała ekonomiczny sens. Wszak oznacza to w okresie najintensywniejszej sprzedaży przychód rzędu 600 zł minus (niemała) prowizja Apple, a napisanie aplikacji dedykowanej na iPhone’a kosztuje wszak co najmniej kilka tysięcy złotych. Jak mówi Gabriel Matwiejczyk z Do Trzech Dych, blog obszedł ten problem pozyskując do projektu partnera, który dostarczył programistyczne bebechy. O zysku nie ma jednak mowy. Do Trzech Dych traktuje aplikację jako formę promocji i reklamy (płatne reklamy mają pojawić się wewnątrz programu). Wkrótce ma powstać wersja na Androida.
Z drugiej strony dwieście sprzedanych egzemplarzy jest skromnym sukcesem, bo przecież polski rynek winiarski jest płytki jak wysychająca kałuża. To jest treść skierowana do garstki osób winem aktywnie się interesujących. Według moich informacji blog Do Trzech Dych ma miesięcznie ok. 60 tys. odsłon, co sytuuje go na tym samym poziomie co Winicjatywę i prawdopodobnie nieco powyżej Magazynu Wino (który swoich statystyk nie ujawnia). Unikalni i powracający użytkownicy tych i innych portali, blogów i forów w dużej mierze się pokrywają. Zważywszy że odsetek czytelników darmowych do tych gotowych za cokolwiek zapłacić wynosi zwykle 10:1 i że iPhone stanowi ponoć jedynie 2% rynku smartfonów w Polsce, nie ma co marzyć o sprzedaży zapewniającej sensowną rentowność na poziomie 4 tys. egz. i może trzeba realistycznie cieszyć się z tych 200 szt.
A jak wypada sama aplikacja? Nie owijając w bawełnę – bardzo średnio. Ma ładne logo, błyskawicznie się wczytuje i jest łatwa w użyciu – wina można wyszukiwać według oceny, sklepu, koloru, ceny, przewidziano przydatną funkcję zaznaczania win jako „ulubionych”. Merytoryczna zawartość programu jest jednak słaba. Baza zawiera zaledwie ok. 190 win, czyli mniej, niż w jednym numerze recenzuje Magazyn Wino. I co z tego, że Do Trzech Dych koncentruje się na olewanych przez MW winach z marketów. Wybrałem się z iPhonem do trzech sklepów i pomoc w zakupie otrzymałem marną. W Leclerku i Carrefourze nie znalazłem na ekranie żadnego (!) z obecnie sprzedawanych win. Najlepiej było w Biedronce – 8 etykiet (na 37 istniejących w bazie – pozostałe najwyraźniej już nie są dostępne). Lecz i to jest złudne, bo w 4 przypadkach w bazie Do Trzech Dych widniały starsze, niedostępne już roczniki. Czy to ma znaczenie przy winach marketowych? Raz nie ma, raz ma, jak przy recenzowanym przeze mnie niedawno Orvieto Borgo Cipressi (w 2009 koszmar, w 2010 prawie pycha).
A nawet gdy Do3D akurat zawiera aktualne notki, nie przydają się one na wiele. Do ajfonowej aplikacji wciągnięto bowiem bez żadnej edycji i adaptacji opisy publikowane wcześniej na blogu. Niektóre notki są krótkie i węzłowate i jeśli się łyka tę poetykę, może nawet i czytelne:
No tutaj to niemal usiadłem. Nos fajurski. Taki… no sam nie wiem, ale wiecie jak zazwyczaj pachną białe wina – albo jakieś cytrusy albo kwiaty. a to inaczej! migdały? może orzechy…? Miód gryczany??? SIDOLUX!
Inne zaś to sążniste opowieści o okolicznościach przyrody:
Wraz z Gabrielem zostaliśmy zaproszeni na warszawskie salony. Skądinąd, nigdy nie myślałem, że będę mógł poczuć się jak bohater piosenki Fisza, no chociaż przez parę godzin. A to wszystko przez Biedronkę i wprowadzanie nowej serii win, tym razem włoskich. Błyskawiczna degustacja 6 butelek nie dała czasu na popisy stylem, ale zaowocowała za to serią szybkich notek. Na początek poszło Barocco Prosecco DOC.
których pomiędzy piersią z kurczaka a dzieckiem jęczącym o batonik przez Biedronkową półką nie doczyta nikt.
Aplikacja Do Trzech Dych w istocie ujawnia paradoks ponowoczesnej ery winopisarstwa. Web 2.0 miało oddać władzę użytkownikom, zdemokratyzować wino i sprawić, że picie będzie łatwiejsze i jeszcze przyjemniejsze. Prędko jednak okazuje się, że amatorska opinia o smaku Tempranillo Crianza jest tyle samo warta, co kompetencje sąsiada z bloku w dziedzinie pilotażu Tu-154. Amatorzy produkują amatorskie treści. Darmowy lub prawie darmowy ($0,99) program działa i przydaje się w stopniu wprost proporcjonalnym do swojej ceny. Baza win zawierająca 190 w dużej części przeterminowanych notek ma użyteczność bliską zeru. W Do Trzech Dych wiedzą o tym i Gabriel Matwiejczyk w rozmowie ze mną zapowiedział dynamiczny rozwój bazy recenzji oraz powstanie „wysokiej jakości kontentu”. Oby. Profesjonalna, aktualna i funkcjonalna baza win dostępnych na polskim rynku to jednak duże wyzwanie. Na razie nie sprostał mu nikt – nawet ci, którzy dostali sowite dofinansowanie z Brukseli.
Aplikacja Do Trzech Dych – własny zakup. Niezorientowanych informuję à propos konfliktu interesów, że poza niniejszym blogiem współprowadzę również stronę www.winicjatywa.pl, którą można by uważać za konkurenta Do Trzech Dych i która nie wyklucza w przyszłości opublikowania aplikacji smartfonowej i/lub bazy win.