Inteligentnie i skutecznie
Posted on 16 grudnia 2010
Trwa tydzień win Alto Adige w Warszawie. W wybranych lokalach można spróbować najbardziej typowych odmian tego dynamicznego regionu winiarskiego – Pinot Bianco, Sauvignon, Gewürztraminera, Lagreina, Pinot Noir, Schiavy – oraz jego ciekawej kuchni. Wczoraj u Roberta Mielżyńskiego do znanych i lubianych butelek J. Hofstätter (tym razem podszedł mi szczególnie Pinot Bianco 2009 oraz świetnie soczysty i typowy, bezbeczkowy Pinot Nero Meczan 2009) podawano świetnej jakości speck à la carpaccio, tagliatelle ze speckiem, tradycyjną zupę z wina i cielęcinę z górskim serem. Prosto, smacznie, przystępnie i inteligentnie.
Inteligentnie, bo ten rodzaj promocji wina i gastronomii jest zabójczo skuteczny w swej prostocie. Wina z Alto Adige są znakomicie oznakowane – w większości jednoszczepowe, system apelacyjny jest prosty jak drut – jedna strefa DOC Alto Adige z paroma podstrefami. Mimo bezliku uprawianych tu odmian winorośli od paru lat komunikacyjna energia regionu skupia się na sześciu najbardziej nośnych, które wymieniłem w pierwszym akapicie niniejszego tekstu. Styl win z Alto Adige jest wyrazisty, owocowy, łatwo przyswajalny, logiczny (krytycy mówią: techniczny). Nie ma tu – bo się ich nie poszukuje – zawiłości terroir czy stylistycznych sporów, które rozpalają inne włoskie regiony winiarskie. Przez to kontakt z tyrolskimi winami nawet dla zupełnego laika zamienia się w pozbawione raf i mielizn żeglowanie po morzu przyjemności. Dodajmy do tego smaczną, swojską kuchnię i mamy receptę na sukces na polskim rynku.
Polska jest ogólnie rzecz biorąc pustynią, jeżeli chodzi o promocję wina. Wiadomo, napojów wyskokowych reklamować u nas nie wolno, co krajowe i regionalne instytucje odpowiedzialne za marketing swych wyrobów winiarskich uznają za dobrą wymówkę dla nicnierobienia. Największa gastronomiczna potęga świata – Francja – swe działania na naszym 40-milionowym rynku ogranicza do anegdotycznego „aperitifu po francusku” i broszurek o serach wywieszonych w Carrefourze i Auchan. Od wielu lat namawiam bardzo wszak dynamicznych marketingowców z Austrii do kampanii promującej wina austriackie do polskiej kuchni – bez skutku. Przykład, jak należy wyjść z winem do społeczeństwa, dał malutki region o liczbie mieszkańców mniejszej od Wrocławia, który od lat podchodzi do polskiego konsumenta podmiotowo i systemowo – ma m.in. modelową stronę internetową po polsku i innowacyjne degustacje win dla konsumentów (a nie tylko dla tzw. branży).
Region, który nie ma zresztą jakichś wybitnych bogactw czy zabytków i gdzie jeszcze kilkanaście lat po wojnie panowała bida. Alto Adige ma góry, śnieg, krajobrazy, a poza tym wina i sady takie jak w wielu innych regionach. Ale ma wizję i zapał do pracy. Hasłem bojowym regionu stała się jakość, jakość, jakość, a z prostoty uczyniono siłę. Speck z kieliszkiem Schiavy zamieniono w lajfstajl. Lajfstajl opisano kilkoma prostymi hasłami. Hasła przypomina się konsumentowi przy wielu okazjach, dając mu zarazem możliwość doświadczenia lajfstajlu jeszcze przed wyjazdem na narty. Dzisiaj mogą Państwo przyjść na wina Franza Haasa i Produttori S. Michele Appiano do Vinoteki13 na Krakowskim Przedmieściu, w weekend – do sieci sklepów M&P, a w poniedziałek degustację win tyrolskim zakończymy u Marka Kondrata. Szczegóły tu. Wpadnijcie, warto!
U Roberta Mielżyńskiego jadłem i piłem na zaproszenie importera oraz agencji promocji eksportu Alto Adige – EOS. EOS jest także zleceniodawcą kampanii reklamowej w Magazynie WINO.