Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Polskie klasyki

Posted on 18 czerwca 2011

Jeśli wiosna, to w kieliszku polskie wino. Zbliżająca się noc świętojańska sprzyja towarzyskim spotkaniom, w czasie których osuszymy rozmaite Sibery, Seyvale i różowe Ronda, a ciepłemu spojrzeniu na ich wykuwającą się jakość sprzyjać będzie wpływ prasłowiańskich bożków, szczególnie intensywny właśnie w tym okresie. Do tego zawartość talerza, czyli polskie ogórki, rzodkiewki, buraczki, szparagi, sałaty, a może i kozi serek pozwolą zharmonizować rozbuchaną rodzimą kwasowość.

Po prostu dobre polskie czerwone jakościowe wino gronowe.

Po emocjach Święta Wina (sprawozdanie tu i tu) miałem kolejną okazję zweryfikować te intuicje na degustacji polskich win w sklepie Alewino na ul. Mokotowskiej 48 w Warszawie. W zachęcającej cenie 30 zł (w tym przekąska) można było spróbować aż 9 polskich butelek z winnich Płochockich i Jaworek. Dwa roczniki rosé od tych pierwszych nie miały swojego dnia; 2010 jest cienki i warzywny, ale cieszy faktem, że powstał zamiast (z pewnością gorszego) wina czerwonego; 2009 poza rdzewiejącą barwą trzyma sie dobrze i w sumie jest smaczniejszy. Aura 2010, półsłodki biały kupaż mniej ciekawych odmian winorośli, skierowany jest do szerokiej publiczności zamiast Liebfraumilcha. Naprawdę solidnie zaprezentował się Sibemus 2009, powoli wyrastający na najlepszą etykietę Barbary i Marcina Płochockich. Świetnie utrafiony cukier resztkowy, niezłe w sumie ciało, aromaty tak bliskie naturalnym, jak się da w polskich warunkach – tę butelkę można nawet bez wstydu podać gościom z zagranicy (sprawdziłem).

Rondo 2009 Płochockich to też udane wino, jeśli się przebrnie przez jabłeczny, utleniający się nos ku wartkim, masywnym, zdrowo garbnikowym ustom. O pochodzenie nut dębowych lepiej nie pytać, bo wino raczej nie spotkało prawdziwej beczki, ale ogólna równowaga jest dobra. Ceny na Mokotowskiej – od 44 do 56 zł – zawierają podatek patriotyczny, ale są akceptowalne, jak ku memu lekkiemu zdziwieniu stwierdziła zebrana na degustacji publiczność nie kierując się tak bardzo sentymentem.

No i ten postfowistyczny ekspresjonizm na etykiecie...

Regent 2009 Jaworka wspina sie szczebelek wyżej od rzeczonego ronda. Jest bardzo pełny, ambitnie skoncentrowany, czym (a także czarną barwą) nieco odchodzi od podręcznikowego charakteru szczepu. W obecności nut orzechowych, kiełbasianych wyczuwa się wpływ estetyki niemieckiej, ale wyjąwszy te miniwątpliwość, rzecz jest naprawdę bardzo serio (cena stołeczna 60 zł). Jeszcze bardziej serio jest Pinot Noir Prestige 2009. 120 zł na polce i 10 miesięcy nowego dębu amerykańskiego nie jest kombinacją, która budzi u mnie pozytywne oczekiwania, ale obawy okazały się płonne. Krągły, dojrzały, owocowy charakter Pinot Noir (truskawki, czereśnie) bardzo dyskretnie tylko dosolony dębiną robi doprawdy spore wrażenie. Wino ma materię, długość, szyk i gdyby na etykiecie zwało się Spätburgunderem, cenie 30€ tak bardzo by się nad Łabą nie dziwowano. Chapeau bas. Popiliśmy dwoma udanymi winami Lecha Jaworka z Macedonii (wspominałem o nich już tu): Sauvignon 2009 wypadło lepiej niż pamiętałem, a Vranec 2008 tak samo dobrze: to soczyste, krwiste, zdrowo kwasowe, ale i śródziemnomorsko owocowe wino jest jednym z lepszych aktualnie zakupów za ok. 40 zł.

120 zł i w zasadzie warto.

Dobrzy polscy winiarze nadal robią dobre wina – jakoś sobie radząc z koszmarnym rocznikiem 2010 lub proponując rodzynki z dobrego 2009 – i Sobótkę możemy udanie spędzić, mając pod ręką tylko polskie produkty. A na Mokotowską do Alewino bardzo zapraszam – w tym autorskim sklepie kupimy wina z katalogów m.in. Vini e Affini, Winkolekcji, Wienico., niedawno polecanego Brix65 oraz własny import z RPA. Cykliczne degustacje mają sie wkrótce zintensyfikować pod nowym, ciekawym szyldem.

Degustowałem na zaproszenie Alewino.