Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Ofensywy c.d.

Posted on 12 sierpnia 2011

Znowu to zrobiłem. Znowu wszedłem do ursynowskiego Leclerka – z zamiarem, że „tylko pooglądam”. Lecz akurat w środę była dostawa kolejnych Portugalczyków (o poprzednich słów parę) i nie wytrzymałem, załadowałem cały wózek. Nie mogłem się powstrzymać, bo Leclerc kontynuuje ofensywę i poszerza portugalską półkę. Teraz już bezwstydnie oferuje 15 różnych Vinho Verde – idealnych win na ciepłą końcówkę lata – czyli więcej niż jakikolwiek znany mi sklep na wschód od Tagu. Bezwstydnie wstawia na półkę wino takiej sławy winiarstwa, jak Niepoort, kasując zań niewiele ponad 40 zł. Wynajduje wina od świetnych winiarzy pod drugimi czy trzecimi etykietami, nowymi projektami, różnymi joint-ventures i winduje swój rating ceny do jakości do coraz wyższych poziomów.

Czysta przyjemność za 26 zł.

Żeby wybrać najlepsze rodzynki, trzeba uważnie czytać etykiety. Na najniższej polce Leclerka po 15–18 zł znajdziemy mniej ciekawe wina, głównie półwytrawne. (Wyjątkiem jest recenzowane wcześniej Vinha do Marco). Ale już po 28 zł można nabyć świetne rzeczy. Na przyklad taki Fafide z Douro w dwóch kolorach. Etykieta ładna, ale to jak wiadomo nie gwarantuje sukcesu. Maczkiem na kontretykiecie doczytamy się jednak, że to dzieło Vinhos Douro Superior. Trzy kliki w komórkowej przeglądarce i wiemy, ze ta duża firma, niestrudzony dostawca win do supermarketów, ma winnice w wyżej położonych miejscach w Douro, dzięki czemu robi cenione wina białe. I już za 26 zł mamy Fafide Branco 2010, świetną codzienną flaszkę z mocnym brzoskwiniowym owocem.

Wino 2.0: przeczytaj i poklikaj zanim wypijesz, a po wypiciu zrecykluj.

Bossa w bieli i czerwieni nie zaleca się nawet etykietą. Wino pochodzi z Bairrady, a podpisała się pod nim Filipa z jakimś Williamem. Zaraz, Filipa? Czy to nie ta Filipa Pato, córka słynnego Luisa „Kaczki”, czołowa postać młodego winiarskiego pokolenia? I już w koszyku mamy dwie flaszki po 29 smakujące jak po 45.

Uważna lektura kluczem do mądrego wydatku.

Na półce z promocjami zaś kłują w oczy trzy kolory Quinta de Cabriz z Dão. Świetnie znana marka, jeden z solidniejszych producentów portugalskich – Dão Sul. 26 zł to okazyjna cena i za krwiste, poważne czerwone, ultraowocowe różowe, i za cytrynowo-melonowe białe do ostatnich letnich sałat albo szalonego dania takiego jak brzoskwinie smażone na maśle, które jadłem ostatnio w Delikatesach Esencja.

Pić, póki trwa lato.

A co z rzeczonymi Vinho Verde? Próbowałem ośmiu. Drogi Simaens 2008 jest już za stary. Lourosa (23 zł) i Aveleda mogą być, António Futuro jest pełniejsze, bardziej owocowe, choć trochę półwytrawne (29 zł). Muralhas de Monção ze znanej spółdzielni to świetne Verde, klasyka gatunku z ekstra zastrzykiem owocu (ale 35 zł). Jest jeszcze trochę polecanego Muros Antigos od Anselmo Mendesa oraz szok – Alvarinho Contacto 2010 od tegoż winiarza. O tym winie marzyłem od dawna. Alvarinho z krótką maceracją skórek, Vinho Verde arcytypowe i zarazem przemienione – głębia, intensywny owoc, świetna długość, mocne nuty morskie, słone, prawdziwa mineralność. 59 zł to drogo, ale i dowód, że w supermarkecie można też kupić wina genialne.

Wino z moich snów.

W Leclerku „rzucili” poza tym dużo Chile, a wśród win francuskich wciąż pojawia się coś nowego – Bourgogne Aligoté za 20 zł, Condrieu za 90 zł (rzadka okazja spróbowania w Polsce tej kultowej apelacji), Châteauneuf za 68 zł. A przy tym w odróżnieniu od Biedronki Leclerc daje zarobić polskim importerom. Opisywane wina portugalskie sprowadzają do Polski Atlantika, MJA, Waldipol i Fabryka Win. Wina na półce kosztują 25 zł, klienci są zadowoleni, a marży starczy dla wszystkich.

I tak oto sieciowy blaszak wśród mrówkowców stał się jednym z najlepszych sklepów winiarskich w dwumilionowym mieście…

Źródło win: własny zakup.