Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Panel goni panel

Posted on 4 sierpnia 2009

Panel degustacyjny Magazynu WINO

Podjęta w łonie Magazynu WINO decyzja o zorganizowaniu ku wygodzie Czytelników panelu degustacyjnego Chardonnay do 60 zł była samobójcza, o czym wiedzieliśmy od początku. Przekrojowe degustacje najpopularniejszych szczepów na naszym rynku kończą się bowiem zalewem słabiutkich win przemysłowych, w których szarej masie giną te nieliczne ciekawe. Większości tych ostatnich importerzy i tak do degustacji nie przesyłają.

Jako urodzony pozytywista podszedłem jednak do tego panelu bez uprzedzeń i z niezłomną wiarą w przełom. Chciałem pokochać Chardonnay za 40 zł i byłem gotów w imię tej nowej miłości wybaczyć najpopularniejszej światowej odmianie winorośli wszystkie dawne grzechy. Prędko jednak wróciły stereotypy, bowiem wina nadesłane do degustacji stereotypami wprost kipiały. Gruszka, melon, banan deklinowane bez końca w tym samym passe-partout z wysokiego alkoholu i sztucznej kwasowości. Zero terroir, zero naturalności, zero świeżości. To byłoby jeszcze zrozumiałe w winach po dwadzieścia parę złotych (choć te akurat wypadły przyzwoicie), lecz większość butelek przedstawionych przez importerów kosztowała 45-55 zł. Czyli odliczając akcyzję, sakramentalny transport i „wysokie koszty działalności na polskim rynku” – 10€. Brak choćby jednego bardzo dobrego wina z Chardonnay w tym przedziale cenowym (na 58 degustowanych) jest konstatacją smutną. Anything But Chardonnay? Wydawało się, że ten modny slogan stracił aktualność, a rzesze apelacji od Mâcon po Mendocino usilnie pracują nad zmianą wizerunku odmiany. Przegląd prowincjonalnego ryneczku, jakim jest winiarska Polska, pokazał, że do metamorfozy daleko.

Tych (między innymi) Chardonnay nie polecam!
Tych (między innymi) Chardonnay nie polecam!

Drugi panel tematyczny Magazynu WINO był pierwszego dokładnym przeciwieństwem. Wina portugalskie (bez limitu cenowego, ale w większości piliśmy rzeczy za 30-60 zł) wypadły świetnie. To żadna niespodzianka – tak dobre wyniki małego kraju nad Atlantykiem mogły dziwić dziesięć lat temu, dziś są codziennością – lecz cała bateria taniutkich win regionalnych w cenie dużej pizzy przypomniała nam, że bodaj żadna ojczyzna winiarska na świecie (nawet wspominane w tym charakterze Côtes du Rhône) nie może tak jak Portugalia dostarczyć czystych, arcysmacznych win codziennych po 3-5€. A i wśród tych droższych nie spotykaliśmy właściwie przesady, beczkowego nabzdyczenia, chorych ekstrakcyjnych ambicji. Dziś dopijam moje od lat ulubione wino luzytańskie – Quinta do Vale Dona Maria (parę słów o nowych rocznikach i filmik do obejrzenia tutaj) – i nie mogę się nadziwić tej finezji i harmonii w tak trudnym do tego roczniku, jakim był nad Douro 2006. Pędźcie szybko do Roberta Mielżyńskiego po tę nie nazbyt drogą butelkę, póki jest (już wkrótce ma nadciągnąć rocznik 2007, jeszcze zresztą lepszy).

Quinta do Vale Dona Maria 2006

Rekomendacje, notki degustacyjne i obszerne komentarze w numerze 4 Magazynu WINO.