Wojciech Bońkowski
O winie i nie tylko

Musaromania

Posted on 29 stycznia 2010

Na zaproszenie swego importera Centrum Wina nawiedził Warszawę jeden z wielkich winiarzy tego świata, Serge Hochar. Serge Hochar, czyli Château Musar. Château Musar, czyli ukochane wino winomanów na całym świecie. Szalone, postrzelone, do niczego niepodobne wino postrzelonego winiarza. Cabernet Sauvignon z podgórskich glin w Libanie, powstający (co jakiś czas) pod ostrzałem izraelskich kartaczy, w kraju rządzonym (co jakiś czas) przez wojowniczą islamską juntę grożącą batami za picie alkoholu. Wino, które w pojedynkę stworzyło współczesną historię wina w Libanie; wino, które jako jedyne z całego wschodniego Śródziemnomorza na stałe zadomowiło się w światowych rankingach i przewodnikach.

Musar jest ostatnio na fali. Wiele niedawnych roczników już obrosło legendą – 1995, 2000, a zwłaszcza fenomenalny 1999 – a wprowadzenie „drugiej etykiety” Hochar Père & Fils okazało się wielkim komercyjnym sukcesem. Winifikacyjna obecność tego fils, czyli Gastona Hochara, też daje się odczuć w coraz lepszym dopracowaniu win. W Polsce Musar jest już znany koneserom, ale zasługuje na to, by jego sława zatoczyła szersze kręgi; szkoda więc, że styczniowa degustacja nie była lepiej rozreklamowana i że szansy spróbowania win nie dostała tzw. opinia publiczna.

Château Musar jest winem, które odwdzięcza się pijącemu wprost proporcjonalnie do wysiłku włożonego w jego zrozumienie. Degustacja z lotu ptaka jako przerywnik w diecie złożonej z supertoskanów i malbeków skończy się zapewne wzruszeniem ramion, natomiast kto Musara umie parę godzin zdekantować, wysupłać sumkę na starszy rocznik, upiec zwieziony z hali udziec barani, te smaki zapamięta na długo. Smaki dziwne – w bukiecie Musara pojawia się na przykład charakterystyczna nuta migdałowo-octowa, która dla niektórych jest zupełną anatemą (niektóre roczniki z uwagi na poziom kwasowości lotnej miały kłopot z dopuszczeniem do sprzedaży na niektórych rynkach), a usta często łączą żywioły całkiem wobec siebie przeciwne (i mało „współczesne”), jak leciutkie utlenienie, ostrą kwasowość, mocarne garbniki, ewoluowany, mało świeży owoc.

Te wszystkie niuanse, jako się rzekło, zasługują na degustacyjną staranność i cierpliwość, toteż z natury rzeczy godzinny przegląd sześciu win był cokolwiek hasłowy. Co z niego zapamiętałem? Serge Hochar jest być może największym bajarzem wśród winiarzy; restajling najtańszej etykiety przemianowanej na Musar Jeune okazał się operacją udaną (rocznik 2008 z dominantą Syrah jest świeższy i bardziej owocowy niż dawniej, ale zachowuje śródziemnomorsko-libański charakter i jest w swojej cenie świetną propozycją); Hochar Père & Fils w wieku lat sześciu to świetna butelka, którą niejedna winiarnia chciałaby mieć jako czołową etykietę (i tylko szkoda, że z europejskich 12€ robi się w Polsce 80 zł); białe Château (ale to już wiedzieliśmy) jeszcze bardziej niż czerwone potrzebuje czasu, by się otworzyć (2003 jest absolutnie niegotowy, za to 1999 daje już przedsmak swych możliwości); czerwone Château 2001 to rocznik „przejściowy”, dobry, ale na razie nieco suchy i toporny, bez większej głębi, choć i jemu czas będzie łaskawy; za to 2002 okazał się sensacją dnia, ze swą fenomenalną, przypominającą niemal Barolo malinową finezją. Musar do tej niewymownej jedwabistej elegancji dąży zawsze, lecz zwykle potrzebuje paru dekad, by ją osiągnąć (niezapomniana degustacja 1970 i 1978 w Bordeaux w 2007); tutaj mamy ten charakter podany od razu na tacy, w cenie młodego rocznika. Od razu kupiłem, ale szkoda, że z europejskich 25€ zrobiło się 174 zł. (Rocznik 2001 importowany jest także przez Wina.pl za 135 zł).

Obszerny wywiad z Sergem Hocharem już wkrótce w Magazynie WINO.